Wizyta u Cystersów z Jędrzejowa

Trochę inaczej to miało wyglądać, ale trudno. Dwudniowa wyprawa do Bałtowa zostaje odłożona w czasie. Póki co na początek czerwca. Zobaczymy czy uda się ją w końcu zrealizować. Dziś natomiast wybrałem się do Jędrzejowa, gdzie planowałem odwiedzić miejscowe Muzeum Zegarów oraz Opactwo Cystersów. Co z tego wyszło? Zapraszam na relację.
Ruszyłem wcześnie rano. Pogodny poranek sprawił, że jechało mi się całkiem dobrze. Sprawnie dotarłem do Żytna. Dalej jechałem na Włoszczowę. Za mostem w Maluszynie zaczął się kilkukilometrowy odcinek fatalnej drogi. Jest jednak szansa, że wkrótce zmieni się on nie do poznania. Trwa tam bowiem remont. W Kurzelowie na 50 km robię sobie przerwę na zakupy.
Po krótkiej przerwie ruszam w kierunku Włoszczowy. Robi się coraz cieplej więc można jechać już tylko w krótkich spodenkach. Zbliżając się do Nagłowic dwukrotnie do Muzeum Przypkowskich w Jędrzejowie. Okazuje się, że mimo wcześniejszych zapewnień z uwagi na poniedziałek mogę zostać nie wpuszczony do Muzeum. No chyba, że będę w miarę szybko to tak bo jest grupa. Nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę przykro, ale liczyłem na gest dobrej woli ze strony pracowników Muzeum.
Od ronda w Nagłowicach czekał mnie około 10 km ciężki odcinek. Musiałem się ruchliwą drogą krajową 78. Już w samym Jędrzejowie nieco złe pojechałem, ale ostatecznie przy pomocy miejscowej ludności dojechałem do centrum, gdzie znajduje się Muzeum. Niestety pani, która otworzyła drzwi stwierdziła jedynie, że dziś jest poniedziałek i turystów indywidualnych nie wpuszczają. Na nic zdał się argument, że przyjechałem tu rowerem pokonując 100 km.
Zrezygnowany pojechałem na pizzę a następnie już w drodze powrotnej zatrzymałem się w Opactwie Cystersów. To właśnie tam swoją Kronikę pisał Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem.


Początki opactwa sięgają pierwszej połowy XII wieku. Warto zwrócić uwagę nie tylko na celę Mistrza Wincentego ale również na barokowe organy w przyklasztornym Kościele.
Ponieważ wracałem tą samą drogę miałem już wiedzę gdzie czekają na mnie drogowe niespodzianki. Mocne promienie słońca zadbały o moją pierwszą w tym roku opaleniznę. W drodze powrotnej nieco dokuczał mi przeciwny wiatr. Nie był jednak na tyle mocny aby opóźnić jazdę. Z krótką przerwą w Kurzelowie zameldowałem się domu przed 19:00 mając na liczniku pokonanych 200 km. 

Komentarze