Na szybko: Nieborów, Arkadia i Oporów

Nadszedł wreszcie czas na realizację ostatniej wyprawy z mojej listy na rok bieżący. Co trzeba dodać wyprawy, która jest spadkową z roku 2016. 
Plan na dziś był prosty. Wysiadam na dworcu w Skierniewicach. Śmigam do Bolimowa, stamtąd do Nieborowa i Arkadii. Następnie przez Łowicz i kilka pomniejszych miejscowości dojazd do Oporowa. A na koniec dojazd do Kutna. 
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. W Skierniewicach obyło się bez zbędnego błądzenia. Na rogatkach miasta przywitała mnie ścieżka rowerowa, która ciągnęła się do samego Bolimowa. Nie ma co ukrywać to była czysta przyjemność. W Bolimowie skręcam w lewo na Nieborów. Sprawnie docieram do tego miejsca, choć niepokoi mnie nieco wzmagający się wiatr. W Nieborowie wjeżdżam Gwidonem na pałacowy dziedziniec. Docieram pod budynek. Tam wyskoczył do mnie pan z ochrony, że nie wolno jeździć po parku rowerem. Hm? Przed wjazdem trudno szukać informacji o zakazie jazdy rowerem. Aby nie zaogniać sytuacji wróciłem się i zostawiłem Gwidona tuż za bramą przy ustawionych niezbyt fortunnie stojakach. Oczywiście sprawy tak nie zostawiłem i zgłosiłem odpowiednią skargę do władz Muzeum. 
Ale dość już o tym. Sam pałac jak i barokowy park godne są polecenia. Sam pałac miał wielu właścicieli ze znamienitych rodów. Wystarczy wymienić choćby ostatnich czy Radziwiłłów. Cieszyć może fakt, że ostatni przedwojenny właściciel potrafił porozumieć się z dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie. Dzięki temu Nieborów stał się nie tylko Oddziałem tegoż Muzeum jak również uniknął niszczycielskiej ręki żołnierzy radzieckich. 


Z Nieborowa jadę w kierunku Łowicza. Przy głównej drodze znajduje się jedno z moich ulubionych miejsc - Park Romantyczny w Arkadii. Dziś poniedziałek a więc wstęp bezpłatny. Tyle co doszedłem do Świątyni Diany a wyskakuje do mnie drugi już dziś pan z ochrony, że mam kierować się do wyjścia. Jaki zciśnieniowany myślę sobie. Niby dlaczego dopytuję początkowo grzecznie. Odpowiedź, że jest silny wiatr i mogą lecieć gałęzie w żaden sposób mnie nie przekonała. Musiałem zrobić zdjęcia kilku najciekawszych miejsc Parku Romantycznego. W końcu być w Arkadii i nie zrobić zdjęcia akweduktowi? Toż to było by nie do pomyślenia. 


Niestety zamiast długiego spaceru, któremu miało towarzyszyć delektowanie się pięknem tego miejsca wyszedł sprint. Oczywiście byłem zły i to bardzo. Ale cóż zrobić. Jeśli będę jeszcze kiedyś w tych rejonach muszę to wrócić po raz kolejny. Po króciutkiej wizycie w parku przy bramie mówię do drugiego pana z ochrony, chyba tego ważniejszego aby powiedział koledze by ten nie był taki nerwowy. Jeszcze tylko rzut okiem na park przerwa na jedzenie w miejscowym spożywczaku i dalej w drogę. W Łowiczu zatrzymałem się na chwilę w miejscu, gdzie będę nocował jutro. I śmigam w kierunku miejscowości Kiernozia. Nie ma co ukrywać żarty się skończyły. Wiało niesamowicie mocno. Myślałem, że mi głowę urwie. Kolejne kilometry mijały bardzo mozolnie. W końcu docieram do Kiernozi, z której kieruję się na Luszyn. Tam robię kolejną przerwę. Okazuje się, że mam tylko nieco ponad godzinę na dotarcie do Oporowa. A tu do samego Żychlina jest 10 km. W normalnych warunkach to niecałe pół godziny i byłbym na miejscu. Ale nie dziś. Mimo silnego wiatru staram się jechać najszybciej jak mogę. Moje wysiłki chyba zostały nagrodzone bo wiatr nieco ustał. Z Żychlina jeszcze tylko parę kilometrów i jestem w Oporowie. Przy wjeździe na teren zamku czytam, że kasa czynna do 15:30. Jakby nie patrzeć spóźniłem się o pięć minut. Wchodzę do zamku i napotykam trzeciego już dziś pana z ochrony. Ten na szczęście okazał się na tyle wyrozumiały, że w porozumieniu z panią z biura umożliwił mi zwiedzanie. 
Trzeba przyznać, że zamek jest bardzo dobrze utrzymany. Warownia otoczona jest fosą. Sam zamek został wzniesiony przez arcybiskupa Władysław Oporowskiego. Ostatnimi przedwojennymi właścicielami byli Karscy, którzy obecnie chcą odzyskać zamek. Póki co zamek jest własnością Starostwa Powiatowego w Kutnie, które trzeba przyznać dba o obiekt.


Z Oporowa mam do pokonania jeszcze kilkanaście kilometrów i melduje się w Kutnie. W bazie noclegowej okazuje się, że przejechałem 94 km. Niezłe jak na dzisiejsze warunki pogodowe. 

Komentarze