Nie będę ukrywał. Całodniowa wycieczka z czwartoklasistami okazała się dla mnie mocno męcząca. Nie na tyle jednak, abym rezygnował ze swoich planów. W końcu ostatnimi laty w okolicach urodzin zawsze gdzie sobie jadę. Tym razem wymyśliłem sobie wycieczkę do Drohiczyna. To niewielkie miasteczko położone nad Bugiem jest historyczną stolicą Podlasia. Oczywiście nie da się tam dojechać koleją. Załadowałem więc rower do pociągu i dojechałem do Szepietowa. Stamtąd już rowerkiem czekało mnie mniej więcej około 70 kilometrów kręcenia. Pogoda jak na tę część roku ładna. Dobry nastrój mącił jedynie wiejący dość silny wiatr. Z Szepietowa ruszyłem lokalnymi drogami w kierunku Ciechanowca. Tam na terenie Muzeum Rolnictwa zrobiłem sobie pauzę. Nie miałem czasu aby wszystko po kolei zwiedzić. Wybrałem więc opcję spaceru po terenie. Przy okazji mogłem sobie również zajrzeć do chat, które stanowią taki mini skansen.
Po zwiedzaniu mozna było ruszać w dalszą drogę. A do pokonania miałem jeszcze lekko licząc 40 kilometrów do przejechania. Lekko pagórkowaty teren nie ułatwiał mi zadania. Przygrzewające słoneczko sprawiało, że jechało się mimo wszystko przyjemnie. Nie spieszyło mi się nigdzie. Tak sobie jechałem po terenie Podlasia aż w końcu pojawiała się tabliczka z napisem Drohiczyn. Dość sprawnie odnalazłem miejsce, gdzie zarezerwowałem sobie nocleg. Trochę trwało zanim otrzymałem klucz do pokoju. Najważniejsze, że schowano mi rower w bezpieczne miejsce. Po rozpakowaniu się można było udać się na eksplorację okolicy. A ta jest całkiem ładna. Nie brakuje zabytku architektury sakralnej. Z Góry Zamkowej rozciąga się piękny widok na okolicę. Szkoda tylko, że nie kursuje prom bo widok z drugiego brzegu Bugu też byłyby zapewne piękny. Nie można mieć jednak wszystkiego. Musiałem się zadowolić jedynie spacerem wzdłuż zakola Bugu.
A po spacerze można było udać się na zakupy. W końcu jutro niedziela. Rzecz jasna nie mogło się obejść bez degustacji podlaskich potraw.
Komentarze
Prześlij komentarz