Podlaski trip z Drohiczyna do Czyżewa

Takiego, ładnego słoneczka to ja się nie spodziewałem. Aż ciężko było się ruszać z gościnnego Drohiczyna. Nie było jednak wyjścia. Zanim jednak opuściłem stolicę Podlasia zatrzymałem się w dwóch miejscach. Pierwszym było Muzeum Kajakarstwa. Niby było od 10:00 czynne, ale pan z obsługi nie robił żadnego problemu, że byłem kwadrans przed otwarciem. Na spokojnie mogłem sobie zwiedzić muzeum, w którym nie brakuje ciekawych egzemplarzy. Wśród kajaków można odszukać prawdziwe perełki, które mają już sto lat. Są też współczesne wykonane z karbonu. W sumie dzięki różnym egzemplarzom można zobaczyć jak zmieniało się kajakarstwo. Poza wystawą można zobaczyć też film o technice pływania kajakami, jak również dotyczący imprezy kajakowej odbywającej się na rzece Bug. Zachęcony przez Pana z obsługi podjeżdżam jeszcze do miejsca, w którym można zakupić regionalne produkty. Zakupuje dwa soki tłoczone i jakąś lokalny mix przypraw. 
Po zakupach można było ruszać w drogę. A ta przebiegała spokojnie. Ruch był znikomy. Jechałem sobie lekko pagórkowatym terenem na Ostrożany i dalej na Ciechanowiec. Tam robię sobie przerwę na lody i kawę. W Muzeum Rolnictwa jest jakaś lokalna impreza ale nie mam za dużo czasu, więc ruszam dalej. Jadę nieco inną drogą niż wczoraj. Jedzie się bardzo dobrze, gdyż nie wieje tak jak wczoraj a po drugie na drodze jest praktycznie pusto. Tak sobie jadąc sprawnie docieram do Klukowa. Stamtąd kieruję się na Czyżew. Trasa była prosta, stąd dość szybko dotarłem na miejsce. Do pociągu miałem trochę czasu więc podjechałem sobie do centrum miasteczka gdzie jest całkiem ładny park oraz niewielki zalew na rzece Brok. 


Niewielki zalew czy stawki jak kto woli można objechać w koło. Jest też miejsce, gdzie można nieco odpocząć, z czego i ja skorzystałem. Mniej więcej na godzinę przed odjazdem pociągu ruszyłem w stronę dworca, do którego miałem jakieś trzy kilometry. 

Komentarze