Założenia na dziś nie były zbyt skomplikowane. Celem była właściwie jedynie przystań w Burgsvik. To jedna z większych miejscowości na południu Gotlandii. Są jeszcze pomniejsze, ponoć nawet z latarniami morskimi jeszcze bardziej na południu. Ale na to potrzebowałbym dodatkowy dzień. Rano przy śniadaniu przy pomocy translatora rozmawiam z Amerykanami, którzy przyjechali odszukać dom swojego dziadka w jednej z miejscowości. Przy okazji pytają skąd jestem. I skoro objeżdżam rowerem Gotlandię to czy mogę im coś polecić do zwiedzenia. Oczywiście to co zwiedziałem polecam gdyż wszystkie te miejsca są po prostu bardzo ładne.
Z Hemse do Brugsvik mam 25 kilometrów w jedną stronę. Korzystając z ładnej pogody jadę jednak szlakiem rowerowym po Gotlandii. Dziś kurczowo trzymam się oznaczeń. Wśród pól gdzie widać, że żniwa są w trakcie jechałem sobie od jednej miejscowości do drugiej. Nie spieszy mi się zbytnio. Od czasu do czasu pojawiają się a jakże duże połacie terenu, gdzie pasły się a to krowy a to owce. I tak poruszając się w większości bocznymi drogami dotarłem do niewielkiej przystani w Burgsvik.
Plaży to tam praktycznie nie ma. Jedynie malutki kawałeczek. Większość osób, które tam były opalały się na drewnianym pomoście. Obok kąpieliska jest bar, ale jeszcze zamknięty. Mogę jedynie na leżaku skosztować lodów. Trochę odpoczywam i ruszam tą samą drogą do Hemse. Tam zatrzymuje się na obiad w ty samym miejscu co wczoraj. Pani z obsługi już wie, że prócz obiad do picia nic innego jak tylko Trocadero. Po jedzeniu w pobliskim sklepie robię jeszcze zakupy i główną drogą ruszam w kierunku Visby. Zatrzymuję się w miejscowości Hejde. Tu w budynku byłej szkoły znajduje się ładnie urządzony pensjonat, w którym nocuję. Ciekawostka jest fakt, że pokoje mają nazwy popularnych miejscowości z Gotlandii.
Komentarze
Prześlij komentarz