Powoli moja przygoda z Gotlandią dobiega końca. Rano trochę ciężko było wstać, ale wyjścia nie było. Czekało na mnie około 40 kilometrów do przejechania. Ruszyłem w stronę Visby boczną drogą dopóki nie dojechałem do skrętu na miejscowość Stenkumla. Było dość wcześnie więc ruch znikomym. Można było spokojnie jechać wśród sosnowych lasów. W pewnym momencie pokazał się znaczek trasy wokół Gotlandii. A to oznaczało, że spokojnie dojadę już do największego miasteczka na wyspie. Kiedy dotarłem do drogi głównej przywitała mnie ścieżka rowerowa. A to oznaczało tylko jedno. Jestem już bardzo blisko Visby. Po drodze w Vibbly minąłem boisko piłkarskie gdzie swoje mecze rozgrywa jeden z lokalnych klubów.
Spokojnie wjechałem do Visby. Zlokalizowałem miejsce skąd odpływa prom. Miałem trochę czasu więc ruszyłem pokręcić się po miasteczku, które wpisane jest na listę UNESCO.
Urokliwe uliczki, średniowieczne mury obronne. Oczywiście wszystkiego nie dało się zobaczyć. Jeszcze tylko małe zakupy i ruszam do portu. Tam są już pierwsi oczekujący na prom do Nynashamn. Mniej więcej na godzinę przed odpłynięciem wypuszczono nas na pokład. Podróż minęła całkiem sprawnie. W Nynashamn praktycznie obok był wjazd dla podróżnych ruszających do Gdańska. Odebrałem bilet, zabezpieczyłem rower i można było udać się do kajuty.
Komentarze
Prześlij komentarz