W innych warunkach nie do pomyślenia byłby fakt, abym w wakacje przez dwa tygodnie nigdzie nie był na rowerze. Na szczęście udało się przejść pozytywnie ważny egzamin i już można wracać na rowerowy szlak. Nie jest wielką tajemnicą, że jestem zauroczony trasami rowerowymi wokół Zielonej Góry. Stąd decyzja co do krótkiego tripu rowerowego mogła być tylko jedna. Ruszam do Zielonej Góry nacieszyć się tamtejszą infrastrukturą rowerową. Rzecz jasna trzeba było tam dojechać pociągiem, który dotarł na miejsce po 14:00. Stąd nie było sensu rzucać się na jakieś długie dystanse. Wybór w zasadzie był prosty. Jadę na mały trening do Sulechowa.
Wiadomo Zielona Góra to trochę inny wymiar jeśli chodzi o infrastrukturę rowerową. Już od dworca wskakujemy na drogę rowerową. Wjeżdżam na Sulechowską, która oczywiście ma ciąg rowerowo-pieszy. I tak przez dzielnice Chynów i Zawada delektując się dwupasmową autostradą rowerową dojechałem do mostu na Odrze w Cigacicach. Pamiętam jak ostatnim razem tamtędy jechałem to most był w remoncie i tylko dzięki uprzejmości pracowników udało mi się przeprowadzić Gwidona przez teren budowy. Dziś oczywiście warunki z goła odmienne. Pas dla rowerów i można pokonywać most. Za Cigacicami króciuteńki odcinek odcinek drogą i ponownie wskakuję na wydzielony pas dla jednośladów, którym dojeżdżam do obwodnicy Sulechowa. Ta w przeciwieństwie do naszej radomszczańskiej ma drogę dla rowerów, którą docieram do Sulechowa. Miejscowość nie jest jakąś wielką metropolią stąd sprawnie docieram do zamku, który niestety był już zamknięty. Podjeżdżam w okolice rynku, gdzie zamawiam sobie lody i kawę. Odpoczynek i w sumie można wracać.
Oczywiście specjalnie mi się nie spieszyło. Wolałem delektować się jazdą.
Wiadomo Zielona Góra to trochę inny wymiar jeśli chodzi o infrastrukturę rowerową. Już od dworca wskakujemy na drogę rowerową. Wjeżdżam na Sulechowską, która oczywiście ma ciąg rowerowo-pieszy. I tak przez dzielnice Chynów i Zawada delektując się dwupasmową autostradą rowerową dojechałem do mostu na Odrze w Cigacicach. Pamiętam jak ostatnim razem tamtędy jechałem to most był w remoncie i tylko dzięki uprzejmości pracowników udało mi się przeprowadzić Gwidona przez teren budowy. Dziś oczywiście warunki z goła odmienne. Pas dla rowerów i można pokonywać most. Za Cigacicami króciuteńki odcinek odcinek drogą i ponownie wskakuję na wydzielony pas dla jednośladów, którym dojeżdżam do obwodnicy Sulechowa. Ta w przeciwieństwie do naszej radomszczańskiej ma drogę dla rowerów, którą docieram do Sulechowa. Miejscowość nie jest jakąś wielką metropolią stąd sprawnie docieram do zamku, który niestety był już zamknięty. Podjeżdżam w okolice rynku, gdzie zamawiam sobie lody i kawę. Odpoczynek i w sumie można wracać.
Oczywiście specjalnie mi się nie spieszyło. Wolałem delektować się jazdą.
Zawsze jak jestem w okolicach Zielonej Góry to zastanawiam się dlaczego tam dało się zrobić taką infrastrukturę rowerową a w Radomsku nie. Odpowiedzi próżno szukać.
Odcinek Zielona Góra - Sulechów nie jest specjalnie długi więc mimo rekreacyjnego tempa dojechałem w miarę szybko. Niestety gdzieś po drodze w palec użądliła mnie osa i teraz trochę mnie boli. Po dotarciu do miejsca noclegowego można się było rozpakować i ruszyć w kierunku zielonogórskiego rynku.
Odcinek Zielona Góra - Sulechów nie jest specjalnie długi więc mimo rekreacyjnego tempa dojechałem w miarę szybko. Niestety gdzieś po drodze w palec użądliła mnie osa i teraz trochę mnie boli. Po dotarciu do miejsca noclegowego można się było rozpakować i ruszyć w kierunku zielonogórskiego rynku.
Komentarze
Prześlij komentarz