Święto Trzech Braci w Cieszynie

Ostatni przed zakończeniem roku szkolnego weekend trzeba było spożytkować na jakąś wyprawę rowerową. Wczesnym rankiem zapakowałem więc Gwidona w pociąg i z przesiadką w Częstochowie wysiadłem na stacji Goleszów aby ruszyć w stronę dawno nie odwiedzanego Cieszyna. Z racji tego, że byłem tam już kilka razy, mam już wypracowaną ulubioną trasę. Z Goleszowa do Cieszyna jest ledwie kilkanaście kilometrów. Niby nie dużo, ale są podjazdy, na których można się zmęczyć.
Po dotarciu do Cieszyna, kładką nad Olzą przejeżdżam na czeską stronę. Mijam obiekt piłkarski miejscowego FK, który wczoraj wysoką wygraną zakończył sezon ligowy. Jadę sobie wzdłuż Olzy. Przy drugim moście wracam na stronę polską, kierując się w stronę rynku. Ku mojemu zdziwieniu przy głównej drodze prowadzącej na rynek sporo straganów. Dopiero w punkcie informacji turystycznej dowiedziałem się, że od wczoraj trwa Święto Trzech Braci. W tym roku jest ono połączone z setną rocznicą uruchomienia produkcji miejscowych zakładów cukierniczych. Stąd dziś podjęto próbę stworzenia znanego cieszyńskiego wafelka o długości 10 metrów.
Zanim na rynku na dobre zaczęła się impreza robię sobie przerwę na kawę i ciasto po czym kieruję się do studni trzech braci, którzy na pamiątkę szczęśliwego spotkania przy źródełku stworzyli studnię. Niedaleko jest też uliczka zwaną cieszyńską Wenecją. Niestety czasowo jest ona wyłączona z ruchu.
Kręcę się nieco po polskiej stronie, po czym wracam na czeską stronę, aby coś zjeść i zrobić drobne zakupy.
Jeszcze tylko dłuższy odpoczynek nad Olzą i powoli można wracać.


Droga powrotną minęła całkiem sprawnie, choć słoneczko mocno przyświecało. Docierając na dworzec w Goleszowie zamykam dzisiejszy etap niespełna 39 kilometrami.

Komentarze