Niepodległościowa wycieczka po powiecie

Narodowe Święto Niepodległości to dla mnie zwykle koniec sezonu rowerowego w danym roku kalendarzom. Oczywiście wszystko zależne jest od pogody, która o tej porze nie zawsze jest łaskawa dla miłośników jednośladów. Dziś na szczęście warunki do jazdy były przyzwoite i można było ruszyć w trasę.
Muszę przyznać, że nie miałem ściśle określonej trasy. Uznałem, że w miarę pokonywanych kilometrów będę sobie wyznaczał kolejne cele. Początkowo ruszyłem w kierunku Kobiel Wielkich. Wszak stamtąd pochodzi jedna z bardziej znanych postaci z naszego powiatu czyli Władysław Reymont. Pokonanie kilkunastu kilometrów nie zmęczyło mnie specjalnie. Po dotarciu do wspomnianych Kobiel Wielkich podjechałem do ławeczki naszego noblisty. Pamiątkowe zdjęcie, łyk gorącej herbaty i można było jechać dalej.


Wyjątkowo nie przeszkadzał mi wiatr. Zdecydowałem więc, że skoro warunki są całkiem niezłe to pojadę sobie na rubieże powiatu radomszczańskiego czyli na obszar gminy Żytno. Po drodze przypadkowo spotkałem pana Jacka, u którego serwisuję rower. Chwilę rozmawiamy, po czym ruszam dalej. Dobrze mi się kręciło. Stąd sprawnie dotarłem do wspomnianego wcześniej Żytna. Tam zatrzymuje się na dłuższy postój. Zerkam na zegarek. Czas mam niezły, ale ze wstępnych wyliczeń wynika, że przed zapadnięciem zmroku nie wrócę do domu jeśli zdecyduje się na długi objazd gminy Żytno. Po analizie mapy postanowiłem, że dojadę do Borzykowej i stamtąd nie będę już jechał na Maluszyn, tylko pojadę na Silnicę.


Na drogach było niemal pusto. Jechało się więc bardzo dobrze. Z Żytna do wspomnianej Borzykowej mam zaledwie kilka kilometrów. W miejscowości gdzie w 1210 roku odbył się synod biskupów połączony ze zjazdem książąt dzielnicowych robię dłuży postój. Następnie zgodnie z przyjętą koncepcją jadę w kierunku Silnicy. Przypominam sobie, że kiedyś już pokonywałem ten odcinek. Po dojechaniu do Polichna jadę drogą wojewódzką do Silnicy. Stamtąd odbiłam na Wielgomłyny. Przejeżdżam niewielki odcinek, po czym zatrzymuje się nad niewielkim zbiornikiem wodnym w Kozim Polu.


Chwila odpoczynku i przez Myśliwczów docieram do Wielgomłyn. Licznik rowerowy pokazuje, że co prawda nie uda mi się przejechać stu kilometrów, ale osiemdziesiąt na pewno przekroczę. Na odcinku do Kobiel Wielkich zaczynam odczuwać nieco trudy dzisiejszego etapu. Nie ma się jednak czemu dziwić. W końcu to tegoroczne ostatki a jakby nie patrzeć to prawie miesiąc nie byłem na żadnej dłuższej wycieczce rowerowej. Poważniejszego kryzysu jednak nie było. Na spokojnie przez Kobiele Wielkie z ostatnim dłuższym przystankiem w Orzechowie docieram do Radomska.

Komentarze