Charytatywnie do Napoleonowa

Porywisty wiatr nie zachęcał do wychodzenia z domu, nie mówiąc już o jeździe rowerem. W takie dni jak dziś pogoda schodzi na dalszy plan. Kiedy jest organizowana rowerowa impreza charytatywna po prostu trzeba jechać nie zważając na warunki pogodowe.
Dzisiejszy rajd organizowany m. in. przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Radomsku miał na celu pomoc młodej dziewczynie zmagającej się z białaczką. Na starcie wyznaczonym przed nowym basenem mimo niesprzyjających warunków pogodowych stawiły się najtwardsze jednostki. I tak w gronie kilkunastu osób ruszyliśmy przez miasto w kierunku ulicy Sucharskiego. Dalej jechaliśmy w kierunku Dobryszyc. Wiatr nie odpuszczał i momentami bardzo mocno dawał się nam we znaki ale dawaliśmy radę. Po krótkiej pauzie we wspomnianych Dobryszycach ruszyliśmy dalej na Słostowice, potem przez Gomunice dotarliśmy do Kamieńska skąd pochodzi Ania, dla której był zorganizowany dzisiejszy rajd.
Przed miejscowym stadionem mieliśmy nieco dłuższą przerwę oczekując na miejscowych cyklistów a także na tych którzy ruszyli z Kleszczowa. Ostatni odcinek pokonywaliśmy już w nieco większym gronie. Jechaliśmy przez Koźniewice do drogi wojewódzkiej, którą w zasadzie przecięliśmy ruszając przez Aleksandrów, Danielów do głównego celu rajdu czyli Napoleonowa. To tam w gospodarstwie agroturystycznym czekały na nas ciasta a także ognisko gdzie można było upiec sobie kiełbaski. Nie zabrakło też grilla, z którego serwowano karczek. Każdy z obecnych mógł wesprzeć Anię wrzucając dowolną kwotę do puszek, które przygotowali organizatorzy.


Z uwagi na to, że obiecałem koleżance podrzucić kilka zdjęć z trasy rajdu a także z samego Napoleonowa ruszyłem nieco wcześniej w drogę powrotną. Początkowo jechałem tak jak przyjechaliśmy. Dopiero w Koźniewicach nie skręciłem na Kamieńsk a na Pytowice, skąd dość szybko dotarłem do Słostowic. W drodze powrotnej znów zaczęła o sobie dawać znać niekorzystna aura. Może już tak bardzo nie wiało, ale za to zaczęło padać. Początkowo lekko ale na ostatnich dziesięciu kilometrach już na tyle intensywnie, że dojechałem do domu mokry. Ale dałem radę, wykręcając łącznie 73 kilometry. W końcu nie raz i nie dwa jechało się w gorszych warunkach jak dziś.

Komentarze