Zlotowy tour wokół Jeziora Śniardwy

O ile wczoraj od rana było bardzo słonecznie o tyle dzisiejszy poranek przywitał mnie dość pochmurno. W sumie może to i lepiej gdyż zdecydowanie przyjemniej się jechało. Z uwagi na fakt, że prom w Wierzbie pływa dopiero od 11:00 na wyprawę wokół Jeziora Śniardwy ruszyłem w odwrotną stronę niż większość uczestników zlotu, która stacjonuje w Mikołajkach. Początkowo jechałem sobie mało ruchliwą drogą asfaltową w kierunku miejscowości Niedźwiedzi Róg. Tam zrobiłem sobie mały postój i ruszyłem dalej. Przez pewien moment jechałem bardzo blisko brzegu jeziora. Kolejny fragment przyszło mi jechać drogą leśną ale porządnie utwardzoną i przede wszystkim oznaczoną. A to bardzo ważne, gdyż dzięki temu nie musiałem się stresować czy aby na pewno dobrze jadę. W Karwiku nieoczekiwanie przywitał mnie asfaltowy ciąg rowerowo-pieszy, którym to dotarłem do Jeglina. Tam malutki fragmencik krajówką i wskakuję na odcinek Mazurskiej Pętli Rowerowej. Trasa rowerowa, która ostatnio została zainaugurowana przez chyba wszystkich notabli nie zachwyca. Krótko mówiąc jest po prostu nie gotowa. W większości miejsc brakuje oznakowań, zwłaszcza w newralgicznych odcinkach. Ale za to jest niezła infrastruktura. Momentami jedzie się zwykłą drogą by za chwilę wskoczyć na drogę asfaltową dla rowerów gdzie tuż obok biegnie szutrowa dla samochodów. Coś takiego w Nas w Polsce jest ewenementem. Tak dotarłem do Nowych Gutów, gdzie musiałem sobie zrobić krótki postój aby podelektować się widokiem na Śniardwy.


Dalej bez większych kłopotów trzymając się mimo wszystko Mazurskiej Pętli Rowerowej dotarłem do miejscowości Wężewo. I tu zaczęły się schody. Trasa rowerowa wiedzie bowiem w kierunku Giżycka a ja miałem zawinąć w stronę Mikołajek. Od autochtonów dowiedziałem się mniej więcej jak jechać gdyż lokalni włodarze do tej pory nie wpadli na to aby oznaczyć trasę wokół Jeziora Śniardwy. Po tym jak skoczyła się droga asfaltowa zaczęła się koszmarna piaszczysta droga, która miała mnie doprowadzić do Suchego Rogu. W pewnym momencie miałem już jej tak dosyć, że jak tylko pojawił się kawałek drogi asfaltowej od razu w nią skręciłem. Od przypadkowo napotkanych zlotowiczów dowiedziałem się, że droga prowadzi na Chmielewo dzięki czemu uniknę kolejnego piaszczystego odcinka. rzut oka na mapę i już wiem gdzie jestem. Śmigam marnej jakości drogą asfaltową, którą docieram do skrętu na Mikołajki. Krótko mówiąc jestem już na końcówce etapu. Ale za to czekała mnie jazda po drodze, która większości była zrobiona z polnych otaczaków. Koszmarnie się jechało. Od razu podjąłem decyzję, że jutro na pewno tędy raz jeszcze jechał nie będę. Trzeba będzie nieco zmodyfikować jutrzejszą trasę. Koszmarny odcinek skończył się dopiero za miejscowością Łuknajno. Droga zdecydowanie się polepszyła, choć i tak była szutrowa. Dopiero przed samymi Mikołajkami znów pojawił się asfalt. Docieram do centrum miejscowości. Odwiedzam miejscową informację turystyczną. Nieco narzekam na jakość dróg i brak jakichkolwiek oznaczeń jeśli chodzi o turystykę rowerową. Podjechałem też do portu, gdzie zatrzymałem się na obiad.


Po nabraniu sił gdyż od południa znów słoneczko zaczęło mocno przygrzewać przez wiszący most kieruję się już w stronę przeprawy promowej. Mijam główną bazę zlotu po czym znaną mi już leśną drogą, ale niezłej jakości jadę do przeprawy promowej. Niedaleko od niej spotykam jadących z przeciwnej strony kolegów z Przedborza i Radomska. Zatrzymujemy się. Chwilę rozmawiamy. Żartujemy, że w Radomsku czy powiecie trudno się spotkać na rowerowym szlaku a udało się to na Centralnym Zlocie Turystów Kolarzy. Dalej jadę na prom. I mam szczęście gdyż załapałem się na niego dosłownie chwilę przed odpłynięciem. Dzięki czemu nie musiałem czekać. A z miejscowości Wierzba najpierw drogą rowerową a następnie asfaltową docieram do Wejsun zamykając etap wynikiem 84 kilometry.

Komentarze