Pętla wokół Jeziora Nidzkiego

Dwa ostatnie dni mocno dały mi się we znaki. Nie ma się jednak co dziwić. W końcu przejechałem w tym czasie bez mała 300 kilometrów. A trzeba dodać jeszcze, że część to były odcinki szutrowe. Dziś więc postawiłem na pełną rekreację i ruszyłem na małą wyprawę wokół Jeziora Nidzkiego.
Pierwszy odcinek trasy pokonywałem już w minioną niedzielę. Wiódł on przez Ruciane-Nida, gdzie zatrzymałem się na chwilę w punkcie informacji turystycznej umiejscowionym w dawnej wieży ciśnień. Następnie ruszyłem w kierunku miejscowości Karwica. Jazda piękną drogą asfaltową wśród lasów pozwalał zapomnieć o trudach ostatnich dwóch etapów. W Karwicy w sklepiku zatrzymuję się na drobne zakupy i ruszam dalej. Tym razem czeka na mnie dość długi szutrowy odcinek. Na szczęście droga jest w miarę dobrze utwardzona, więc tragedii nie ma. Mijając kolejne odcinki w końcu po lewej stronie wyłania się Jezioro Nidzkie. Za chwilę trafiam na niewielką polankę, która służy również jako miejsce biwakowe. Nigdzie mi się nie spieszy więc zatrzymuje się i odpoczywam, delektując się nie tyle jagodzianką co cudnym widokiem na jezioro. 
 

W sumie można byłoby posiedzieć dłużej nad tym jeziorkiem ale kilometry same się nie przejadą. Ruszam więc dalej. Niedługo skończył się odcinek szutrowy i dalej jechałem już droga asfaltową. Wkrótce czekała mnie miła niespodzianka. Dojeżdżam do ronda, od którego wzdłuż drogi powiatowej do samego Pisza sunę piękną drogą rowerową. I tradycyjnie żal człowiekowi, że w powiecie radomszczańskim próżno szukać takiej infrastruktury rowerowej. Sam Pisz nie jest zbyt dużym miastem więc nie ma problemów z dotarciem do centrum. Próbuję zlokalizować punkt informacji turystycznej ale takowego od dwóch lat nie ma. Jadę więc do Muzeum Ziemi Piskiej. Do zwiedzania mamy dwie części. Pierwsza poświęcona jest przyrodzie w końcu jesteśmy na terenie Puszczy Piskiej. Druga zaś nawiązuje do historii miejscowości.
Przy okazji zwiedzania chwilę rozmawiam z pracownikiem muzeum, który potwierdza konieczność przywrócenia punkty informacji turystycznej. Póki co pracownicy muzeum sami z siebie podpowiadają co i gdzie zobaczyć, czy jak jechać. Przy okazji otrzymałem mapę leśną okolicy. A taka przyda mi się do jazdy w dniu jutrzejszym.
Na rynku w Piszu zatrzymuje się jeszcze na kawę i dalej jadę ciągiem rowerowo-pieszym do Snopek. Następnie czeka mnie malutki odcinek krajówką, z której odbijam na Wejsuny.

Komentarze