Mnogość atrakcji w okolicach Krosna

Trzeba przyznać, że potencjał turystyczny Krosna i okolic jest olbrzymi. Szkoda, że marnie jest z infrastrukturą rowerową. Niby ona jest, ale raczej w szczątkowej formie. W samym Krośnie i okolicy powiedzmy do 30 kilometrów mamy ogrom atrakcji turystycznych. Chcąc przejechać rowerem choćby 30 kilometrów w jedną stronę trzeba dokonać ostrej selekcji miejsc, które chce się odwiedzić. Takową i ja musiałem dziś dokonać biorąc również poprawkę na zapowiadane deszcze.
Rankiem ruszyłem przejechanym wczoraj odcinkiem przez Dobieszyn na obrzeża Jedlicza skąd zamierzałem ruszyć na Żarnowiec gdzie mieści się Muzeum Marii Konopnickiej. We wspomnianym wyżej Jedliczu podjechałem do jednego ze sklepów aby zrobić małe zakupy. Tam niby krótki panel dyskusyjny ze sprzedawcami, którzy poczęstowali mnie miejscowymi wyborami wędliniarskimi. Jak się miało okazać te 10-15 minut miało mieć za chwil kilka swoje konsekwencje. Do Dworku w Żarnowcu przyjechałem jakiś kwadrans po 9:00. I okazało się, że wejść nie mogę bo te są tylko o pełnych godzinach. Rozumiem, że jest pewien regulamin. Ale jeśli na 9:00 rano nie było żadnego zwiedzającego to czekanie godzinę lekcyjną jest dla mnie kompletnie a turystyczne. Finalnie stwierdziłem, że zapłacę za bilet zrobię sobie zdjęcie przed dworkiem i jadę dalej bo bez sensu jest czekać do 10:00. Ostatecznie miła pani, który przypominała mi z wyglądu Maję Włoszczowską wykonała jakiś magiczny telefon i mogłem dworek jednak zwiedzić.


Sam dworek choć z zewnątrz wygląda niepozornie to jest dość duży. Na parterze mamy część dworku, w którym mieszkała Maria Konopnicka. Na górze zaś część, w której mieszkała Maria Dulębianka. Była to malarka, feministka i przyjaciółka Marii Konopnickiej choć jak twierdzą niektórzy badacze obie panie łączyło coś więcej. I na tym poprzestanę. Jak ktoś będzie tematem zainteresowany to sobie poczyta. Warto wspomnieć, że dworek w Żarnowcu został podarowany Marii Konopnickiej w 1903 roku na 25 lecie pracy twórczej jako dar od Narodu Polskiego. Ciekawostką jest fakt, że w Łodzi mieszka prawnuczka Konopnickiej Joanna Modrzejewska, która ostatnio wizytowała dworek w Żarnowcu.
Po zwiedzeniu dworku w Żarnowcu można było ruszyć do drugiego punktu jaki miałem na dziś zaplanowany a mianowicie Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce. Choć odległość dzieląca oba miejsca nie była zbyt długa to silny wiatr połączony z pagórkami dał o sobie znać. Choć ciężko było mi dojechać do Muzeum, które usytuowane jest jadąc główną drogą już za Bóbrką to samo miejsce rekompensuje trudy.



Na terenie liczącym ponad 20 hektarów znajdziemy nie tylko oryginalne szyby naftowe z XIX wieku, obelisk ufundowany przez Ignacego Łukasiewicza naszego pioniera przemysłu naftowego ale także mnóstwo urządzeń technicznych niezbędnych do wydobywania ropy naftowej i gazu ziemnego. Ponadto w części budynków mamy wystawy wzbogacone filmami edukacyjnymi. Miejsce mające status Pomnika Historii Polski trzeba koniecznie odwiedzić.
Po spacerze można było ruszać dalej. Przez chwilę przez wiejący wiatr miałem nawet wracać z powrotem do Krosna. Ale jednak zwyciężyła chęć zwiedzania. Ruszyłem więc na Duklę. O ile dojazd do drogi głównej minął bez komplikacji to jazda bardzo wąskim chodnikiem wzdłuż DK 19 była mało komfortowa. Mozolnie udało mi się dojechać do celu. Odwiedziłem punkt informacji turystycznej a następnie skierowałem się do Pałacu Tarnowskich. Sam obiekt, który jakiś czas temu wrócił do właścicieli nie prezentuje się zbyt okazale. Jednak warto wejść do części gdzie mieści się Muzeum Historyczne. Tam mamy nieco eksponatów związanych z dawnymi właścicielami pałacu z tym meble stylu thonetowskiego a także sporo militariów, które mieszczą się na drugim piętrze pałacu. A na samym dziedzińcu jest też trochę sprzętu wojskowego.
Skoro już jesteśmy przy dziedzińcu to jak na niego wyszedłem zewsząd nadciągały czarne chmury. A to oznaczało tylko jedno. Trzeba było momentalnie się ewakuować i liczyć na to, że padać zacznie jak najpóźniej. Krótko mówiąc zaczął się wyścig z czasem. I tu nie przeszkadzał silny wiatr czy jeden wymagający podjazd. Jechałem tylko było mocy. W okolicach skrętu do muzeum w Bóbrce zaczęło kropić. Delikatnie więc można było jechać dalej. Finalnie ucieczka przed deszczem zakończyła się w Zręcinie. Tam już zaczęło bardzo mocno padać. Na szczęście udało mi się schować na przystanku autobusowym. Dzięki temu przeczekałem najgorszą ulewę. Nie mniej jednak z godzinę przymusowej przerwy to miałem. Jak tylko największa ulewa nieco ustała ruszyłem tak jak planowałem rano najkrótszą drogą do Krosna. Po dojeździe na miejsce noclegowe okazało się, że zabrakło mi dosłownie 7 kilometrów aby całkowicie uniknąć deszczu.

Komentarze