Atak na Twierdzę Boyen w Giżycku

Spodziewałem się, że dzisiejszy etap do łatwych nie będzie należał. Jednak nie przypuszczałem, że momentami będzie bardzo ciężko.
Zważywszy na fakt, że prom w Wierzbie zaczyna pływać dopiero od 11:00 ruszyłem nieco okrężną drogą do Mikołajek. To, że wyszło więcej kilometrów niż z wykorzystaniem promu nie oznacza, że było źle. Wręcz przeciwnie, gdyż od Rucianego-Nidy aż do Iznoty przez większość odcinka miałem piękną, świeżo położoną drogę rowerową. W samych Mikołajkach trochę pokręciłem zanim trafiłem na drogę wiodącą do miejscowości Tałty. Nie będę wspominał, że wszędzie towarzyszyły mi mazurskie jeziorka. Przyzwoita jazda zakończyła się za Tałtami i pojawiła się pierwsza porcja szutrów. A to oczywiście spowalniało jazdę i dodatkowo mnie męczyło. A jakby tego było mało to aby dojechać do Ławek trzeba było jechać drogą z polnych otaczaków. Z Ławek niby organizatorzy zlotu wytyczyli jakiś szlak ale brak oznakować sprawił, że zdecydowałem się jechać swoim wariantem. Ruszyłem na Ryn, następnie na rogatkach tegoż miasteczka skręt w prawo na Starą Rudówkę i jazda piękną drogą asfaltową. Kolejny odcinek jaki przyszło mi pokonać znów był szutrowy. Najpierw dojazd do Monetek a następnie do Kozina. Tam krótki odcinek drogą wojewódzką i w Bogaczewie wskakuję na Mazurską Pętlę Rowerową, która akurat tam dopiero się pojawiła a wraz z nią porządną infrastruktura. I tak drogą rowerową jak po sznurku przez Wilkasy dojechałem do głównego celu dzisiejszego dnia czyli Giżycka. Najpierw trafiłem w miejsce dawnego zamku, który dziś jest hotelem. Rzut oka na architekturę budynku i jadę do Twierdzy Boyen.


Obiekt momentami sprawia wrażenie nieco zaniedbanego ale widać sukcesywne prace. Mają one  na celu zahamowanie postępu degradacji tego co by nie powiedzieć imponującego obiektu, który swoje lata świetności miał na przełomie XIX i XX wieku. Zakupując bilet wstępu możemy ruszyć na zwiedzanie. Do wyboru mamy trzy trasy w zależności od tego ile czasu chcemy poświęcić na zwiedzanie tegoż obiektu. ja wybrałem taki wariant pośredni. Trzeba przyznać, że zbudowana w kształcie gwiazdy twierdza imponuje rozmachem. Na stronie poświęconej obiektowi możemy zapoznać się z jego historią.
Kończąc spacer po twierdzy można było ruszać w drogę powrotną. Rano założyłem, że nie będę wracał tą samą drogą. Czy słusznie? Tego do końca nie jestem pewien. Nie mniej jednak zanim zacząłem jazdę nowym odcinkiem zatrzymałem się na obiad w Woli Bogaczewskiej. A już w samym Bogaczewie ruszyłem na nieznany mi odcinek Mazurskiej Pętli Rowerowej. Początkowo była nawet infrastruktura rowerowa, która w pewnym momencie prowadziła w las. Ja założyłem, że skrócę jazdę tą trasą rowerową i pojadę przez Paprotki na Przykop. I trzeba przyznać, że był do bardzo dobry pomysł. Najbardziej podobał mi się odcinek od Przykop. Droga asfaltowa, z lewej strony jeziora, z prawej pola i pagórkowaty teren. Mogłem zachwycać się widokami. Z sielanki wyrwał mnie dopiero koniec drogi asfaltowej na końcu Marcinowej Woli. I znów jazda koszmarnymi szutrami. O ile do miejscowości Cierzpięty dojechałem bez przeszkód to tam zaczęły się problemy. Nikt z autochtonów nie potrafił mnie powiedzieć jak dojechać do Wężewa, tudzież do Okartowa. Koniec, końców po analizie mapy wyszło mi, że trzeba jechać jakąś drogą leśną mając cały czas po lewej ręce Jezioro Tyrkło. I tak nieco na azymut pokonywałem kolejne kilometry. Po wyjechaniu na drogę główną okazało się, że nawet nieco skróciłem sobie trasę. A z Okartowa to już wiedziałem jak jechać. W końcu ten odcinek pokonywałem wczoraj. Większość trasy wiodła drogami rowerowymi i asfaltowymi. Szutry ale znośne pojawiły się praktycznie dopiero za Karwikiem. Po drodze mogłem nieco skrócić etap, ale zerkając na licznik wiedziałem, że jak pojadę na Niedźwiedzi Róg to przekroczę 150 kilometrów. I tak zrobiłem osiągając ostatecznie 153 kilometry. 

Komentarze