U Dąbrowskiej w Russowie z kaliskim bonusem

Odległość między Gołuchowem a Kaliszem nie jest szczególnie duża, ale jazda rowerem drogą krajową byłaby mało bezpieczna. Stąd pomysł aby pojechać bocznymi drogami. Przy okazji i trochę kilometrów się wykręci. Ruszyłem z Gołuchowa na Jedlec. Dalej między zataczając niemal koło mijałem kolejno Tursko, Janków i Blizanów. Nie spieszyłem się zbytnio. Wszak na dziś miałem w zasadzie zaplanowany jedynie dworek Marii Dąbrowskiej położony niedaleko Kalisza. Co jakiś czas wpadałem w zdziwienie gdyż często pojawiały się odrębne drogi dla rowerów. Tak dotarłem do miejscowości Stawiszyn. Tam upewniam się jak mam jechać do miejscowości Żelazków, gdzie swego czasu rządził chyba najsłynniejszy wójt w naszym kraju. Kwestia tylko czy o taka sławę każdemu chodzi. Z Żelazkowa ma zaledwie kilka kilometrów do miejscowości Russów. Kiedy wyjechałem przy drodze głównej zacząłem się zastanawiać jak dotrzeć do miejscowego dworku Marii Dąbrowskiej. Niestety nie było żadnego oznaczenia więc pojechałem prosto przez miejscowość. Po lewej stronie zobaczyłem coś co przypominało park, ale wjazdu niestety nigdzie nie było. Wniosek był tylko jeden. Trzeba było zawrócić do drogi głównej i skręcić w kolejna uliczkę. Tym razem dotarłem bez problemu. Wjechałem na teren park, który jest obecnie remontowany i skierowałem się do dworku. Tam okazało się, że bilety wstępu kupuje się w budynku tuż przy wejściu. Wszystko fajnie ale stąd miałem to wiedzieć skoro na budynku portierni nie ma zwykłej nawet kartki z wskazującej, że tam się mieści kasa?
Sam dworek ładnie odnowiony. Na dole mamy kilka sal z cennymi eksponatami. Na górze zaś jedna z sal poświęcona ekranizacji Nocy i dni a więc chyba najbardziej znanego dzieła Marii Dąbrowskiej.
Na terenie parku gdzie mieści się dworek jest też mini skansen, który podobnie jak cały teren jest w trakcie prac renowacyjnych.


Po zwiedzaniu dworku można było ruszać przez Borków Stary do Kalisza. Podobnie jak wcześniej tak i teraz zaskoczył mnie wydzielony pas dla rowerów. W takich warunkach to można jeździć. I tylko tradycyjnie złość człowieka brała i pytanie dlaczego w Radomsku się tak nie da. Sprawnie dotarłem do Kalisza i zacząłem się od razu zastanawiać jak będzie wyglądał przejazd przez miasto. Do rynku dotarłem bez najmniejszych problemów. Tam zacząłem szukać punktu informacji turystycznej. Okazało się, że jest on w ratuszu gdzie dosłownie wjechałem Gwidonem. Sam punkt bardzo dobrze przygotowany na przyjęcie turystów. Można otrzymać mapkę centrum miasta ale także mapkę z trasami rowerowymi. A to jak wiadomo najbardziej mnie interesowało. Nie mogłem sobie odmówić wejścia na wieżę ratusza skąd można podziwiać całe niemal miasto.
Z szeregu atrakcji turystycznych jakie oferuje Kalisz chyba najciekawszy jest rezerwat archeologiczny w jednej z dzielnic Kalisza. Zanim się tam udałem trzeba było się co nieco posilić. Przy okazji spojrzałem na mapę rowerową Kalisza. Wynikało z niej, że niemal całe miasto jest usiane ścieżkami rowerowymi. Zacząłem się w ogóle zastanawiać czy to jest możliwe. Otóż jest. Ruszając z rynku od raz trafiamy do drogi dla rowerów, które prowadzą nas w wybrany fragment miasta. Ja ruszyłem na Kamienny Most przy którym znajduje się ławeczka Stefana Szolca-Rogozińskiego. Ten kaliski podróżnik znany jest głównie z eksploracji obszaru dzisiejszego Kamerunu.



Jadąc jak po sznurku drogami rowerowymi dotarłem do dzielnicy Zawodzie. Niestety trochę się spóźniłem bo czas ostatniego wejścia do rezerwatu już minął. W sumie może to i dobrze. Wszak Kalisz ma tyle ciekawych miejsc, że trzeba będzie tu jeszcze pewnie nie raz ani nie dwa zawitać ponownie. Tymczasem nie pozostało mi nic innego jak wrócić do drogi głównej, na której znów znalazłem się na pasie wydzielonym dla rowerów. I tak bez żadnych kłopotów dotarłem do dworca, skąd już pociągiem ruszyłem w dalszą podróż.

Komentarze