Mała runda wokół Zielonej Góry

Nie będzie wielkim odkryciem jak napiszę, iż jednym z moich ulubionych miejsc, do których lubię wracać jest Zielona Góra. Do tej pory byłem tam dwukrotnie. Za pierwszym razem zauroczyła mnie znakomicie przygotowaną infrastrukturą rowerową. Oczywiście w pewnych momentach można się do pewnych elementów doczepić, ale porównując Zieloną Górę do Radomska to w przypadku tego pierwszego miasta można mówić jedynie o drobnych kwestiach, które można poprawić.
Rzecz jasna dojazd do Zielonej Góry z Radomska wybitnie skomplikowany nie jest. Pociągiem jedziemy do Wrocławia i przesiadamy się na Zieloną Górę. Ewentualnie jedziemy do Częstochowy i tam ze Stradomia jedziemy bezpośrednio do Zielonej Góry. Ja dziś skorzystałem z tej drugiej opcji. Podróż minęła raczej sprawnie i już z dworca stolicy województwa lubuskiego można było ruszać w drogę. Oczywiście już od dworca mamy drogę rowerową i nawet dzisiejszy objazd mnie nie zraził gdyż bez problemu drogami rowerowymi dotarłem do centrum. Zostawiłem rzeczy w bazie noclegowej i ruszyłem do punktu informacji turystycznej. Tam chwilę rozmawiam z pracownikami po czym ruszam w kierunku dzielnicy Ochla. Mam do przejechania kilka kilometrów, ale cały czas drogą rowerową.
Szybko docieram do miejsca docelowego. Ostatnim razem nie udało mi się zwiedzić Skansenu, gdyż po prostu przyjechałem już po ostatnim wejściu. Samo miejsce położonej w zacisznej okolicy, która mocno kontrastuje z gwarem jaki panuje kilka kilometrów dalej na zielonogórskim rynku. Nie spiesząc się zbytnio odwiedzam sobie poszczególne obiekty skansenu. Bilet wstępu kosztuje 15 złotych. Szkoda, że nie można otrzymać mapki z rozmieszczeniem poszczególnych obiektów, gdyż to znacznie ułatwiłoby zwiedzanie.


Po długim spacerze po terenie skansenu można było wracać. Założyłem sobie, że sprawdzę jak wyglądają trasy rowerowe wokół Zielonej Góry. Ze skansenu w Ochli ruszyłem w stronę drogi wojewódzkiej. Przez chwilę jechałem po głównej drodze. Miałem jednak w pamięci, że za chwilę pojawi się droga rowerowa. Tak też się stało. To nie była nawet droga rowerowa a po prostu autostrada rowerowa, którą śmigałem przez kolejne kilometry.


Wśród okolicznych lasów jadąc wspomnianą rowerową autostradą dotarłem do znanego ośrodka w Drzonkowie. Tam droga rowerowa się skończyła. Niby był jakiś szlak rowerowy prowadzący w kierunku Zielonej Góry, ale ja pojechałem drogą główną. I tu trzeba przyznać, że w dzielnicy Racula brakuje drogi rowerowej, ale po jej minięciu znów skoczyłem na drogę rowerową, którą sunąłem w kierunku centrum Zielonej Góry. Po drodze zatrzymałem się jeszcze na chwilę na stadionie żużlowym gdzie o powrót do elity walczy miejscowy Falubaz. Wizyta na obiekcie sportowym była więc obowiązkowa.


Pani ze sklepu kibica żartowała nawet ze mnie, że trochę się spóźniłem gdyż ledwie kilka minut temu żużlowcy Falubazu zakończyli trening przed niedzielnym wyjazdowym meczem z ekipą z Poznania. Ze stadionu Falubazu mam już kawałeczek do centrum gdzie kończę tę małą rundę wokół Zielonej Góry.

Komentarze