Kolejowy tour po Szwajcarii Połczyńskiej

Stwierdzić, że obudziłem się zły to jakby nic nie twierdzić. Towarzystwo z pokoju obok w nocy trzeba było uciszać. To raz, a dwa przeglądając informacje o okolicznej infrastrukturze rowerowej okazało się, że wczoraj zamiast jeździć jakimiś koszmarnymi lokalnymi drogami i oczeretami mogłem z Kołobrzegu w okolice Połczyna Zdrój pojechać Starym Szlakiem Rowerowym. Ale nie ma tego złego jak to mówią. Wszak w sobotę będę wracał do Kołobrzegu więc pojadę tym szlakiem. 
Zważywszy na fakt, iż zapowiadano na dziś burze i deszcze postanowiłem przemodelować nieco kolejność moich zaplanowanych odcinków i wybrać się do Połczyna Zdrój. Wiadomo często bywa tak, że trasy które sobie zaplanujemy weryfikujemy w trakcie. Tak też było i dziś.
Zamierzałem rozpocząć od zwiedzania zamku w Świdwinie, ale okazało się, że nie jest on czynny od 9:00 a od 10:00. Czekać godzinę było bez sensu. Wszak za ten czas to przy dobrym tempie to ja bym nawet do Połczyna dał radę dojechać. Tak też zrobiłem. Ruszyłem drogą wojewódzką w stronę Połczyna Zdrój. Po drodze zatrzymałem się w niewielkim sklepiku gdzie miła pani obiecała, że przechowa dla mnie dwie sztuki oranżady.
Trzeba przyznać, że nogi dziś dobrze podawały. Co prawda jechałem drogą wojewódzką ale specjalnego ruchu na niej nie było. Pewnie dlatego, że jest w remoncie i czasem trzeba na światłach odczekać swoje. Pokonując kolejne kilometry dotarłem do miejscowości Wardyń Górny. Tam wskoczyłem na Stary Kolejowy Szlak, którym dotarłem do samego Połczyna Zdrój.


Niby tylko 6 kilometrów, ale zazdrość człowieka brała, że w Powiecie Radomszczańskim czegoś takiego to się pewnie w życiu nie doczekam. Na rogatkach Połczyna Zdrój szlak odbija w prawo i prowadzi na Złocieniec. I do przejechania aż 30 kilometrów z dala od samochodów. Już mnie kusiło, żeby tam ruszyć. Ale nie. Trzeba wjechać do miasteczka, które darze wielkim sentymentem. Planowałem rozpocząć od Parku Zdrojowego a wyszło jak to często bywa inaczej. Trafiłem bowiem na część miasteczka, w którym znajdują się słynne miejscowe Parasolki. Przy sesji zdjęciowej zagaduje do mnie młody człowiek, który pyta o mój trip. Ucinamy sobie sympatyczną rozmowę. W ogóle dziś to chyba miałem szczęście, że cały czas trafiałem na przesympatycznych ludzi.

 
Dowód? W położonej niedaleko niedaleko Informacji Turystycznej trafiam na bardzo miłą panią, z którą rozmawiamy dłuższą chwilę. Takich ludzi, przygotowanych na pytania dość wymagających turystów do jakich należę a przy tym bardzo otwartych nie zawsze się w tego typu placówkach spotyka. Stwierdziłem nawet, że muszę zadzwonić do miejscowego urzędu z wnioskiem o jakąś nagrodę za podejście do turystów.
Rozmowa w Informacji Turystycznej mogła by trwać znacznie dłużej ale Park Zdrojowy czekał. Ruszyłem więc powspominać stare czasy. Wszak będąc dzieckiem byłem tutaj na koloniach. A wróciłem po wielu latach w 2016 roku kiedy rozkręcałem na poważnie to moje kręcenie rowerem.



Odwiedzam moje ulubione fragmenty Parku Zdrojowego. Cały czas jest to bardzo dobrze utrzymane. Wracając w kierunku rynku tak sobie pomyślałem, po co będę dzwonił w sprawie premii dla pani z Informacji Turystycznej. W końcu taki wniosek mogę złożyć osobiście. Jak to zwykle bywa w Urzędach pani w sekretariacie nie kryła zaskoczenia moją wizytą ale od razu uprzedziłem, że nie przychodzę z niczym złym. A to otworzyło mi drogę do gabinetu Zastępcy Burmistrza. I jako się rzekło osobiście zawnioskowałem o premię. Jeśli pani czyta mój wpis to mam nadzieję, że ta premia faktycznie będzie. Można dać znać w komentarzu. Przy okazji dowiedziałem się, że powstanie drogą rowerowa, która połączy Świdwin z Połczynem Zdrój. Jeśli tak się stanie to bez wątpienia trzeba będzie tutaj wrócić. Zastępczyni Burmistrza zachęca mnie jeszcze do wizyty w weekend w Połczynie Zdrój. Wszak to właśnie w pobliskim Popielewie odbędą się Mistrzostwa Polski w kolarstwie gravelowym.
Po kolejnej już dzisiaj miłej rozmowie ruszam na mały obiad. Przed 13:00 zbierają się ołowiane chmury, które nie wróżą nic dobrego. Trochę inny miałem plan aby wracać do Świdwina. Ale trasa rowerowa po dawnym nasypie wąskotorówki tak mnie zachęciła, że postanowiłem choć trochę się nią przejechać czyli do Toporzyka. Już miałem wjeżdżać na ten fragment wiodący do Złocieńca a tu zaczyna padać. Wyjmuję kurtkę i jeszcze dobrze jej nie założyłem a padać przestało. Ruszam więc w stronę Toporzyka. Niby trochę pod górkę, ale to nic. Widoki przepiękne, potwierdzające, iż nie na wyrost teren ten nazywany jest Szwajcarią Połczyńską. Połykam kolejne kilometry, delektując się jazdą. Już w samym Toporzyku autochton mówi mi, że mogę jeszcze niewielki kawałek pojechać tą drogą rowerową i dopiero zakręcić do miejscowości Gawroniec. Tak też zrobiłem, przedłużając tym samym delektowanie się tą autostradą rowerową. Aż żal było odbijać na Gawroniec. Stamtąd ruszam w kierunku Świdwina boczną drogą. Fragmentami nawierzchnia marna, ale za to teren usiany pagórkami. Nie ma co ukrywać momentami było gdzie podjeżdżać. Tak sobie pokonując kolejne podjazdy docieram do Świdwina. Podjeżdżam odebrać zamówiona rano oranżadę a następnie na zamek. Do zwiedzania mam jakieś pół godziny. Korzystam więc w oferty kawiarni i oprócz kawy dałem się jeszcze namówić na sernik oczywiście przez sympatyczną panią z obsługi. Samo zwiedzanie to czysta poezja. Ponad półtorej godziny zwiedzania minęło niesamowicie szybko. Młody przewodnik, który mnie oprowadzał dysponował rzadko dziś spotykanym ogromnym zasobem wiedzy. Toteż nic dziwnego, że czas podczas zwiedzania mijał błyskawicznie.
Ruszając z zamku w stronę zamku natrafiam na deszcz. Mam jednak mały odcinek do pokonania więc nie szukam miejsca, gdzie mogę przeczekać deszcz. Zatrzymuję się w małym sklepiku na zakupy. I przez kłopot z terminalem chcąc nie chcąc przeczekałem chwilowe oberwanie chmury. Już na terenie ośrodka dokręcam brakujący niewielki dystans tak aby zamknąć etap wynikiem 75 kilometrów.

Komentarze

  1. Z przyjemnością czytam opis Twojej wyprawy po okolicach Połczyna Zdrój. Naprawdę pofatygowałeś się osobiście do urzędu miasta z wnioskiem o ekstra premię dla pani z Informacji Turystycznej? Wywołałeś z pewnością nie lada poruszenie! Ale super się zachowałeś: ludzie ze skargą to lecą w pierwszej kolejności, gorzej z pochwałami :) Tak trzymać! I obyś miał jak najwięcej okazji do składania takich wniosków o dodatkową premię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że byłem osobiście w Urzędzie. Na początku pani z sekretariatu była bardzo mocno zaskoczona ale ostatecznie udało mi się dostać do "najwyższych czynników". Pani zastępca burmistrza okazała się być bardzo sympatyczna. Trochę porozmawialiśmy na temat funkcjonowania miasteczka a także o planach związanych z rozwojem infrastruktury rowerowej. Przemek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz