Piłkarski akcent w czeskim Cieszynie

Mocno wydłużoną, tegoroczną majówkę trzeba spożytkować na wyprawy rowerowe, mimo że pogoda raczej średnia. Już jakiś czas temu wymyśliłem sobie, że ponownie odwiedzę Cieszyn a przy okazji zawitam na czeską część aby zobaczyć jak radzi sobie miejscowy FK. Rzecz jasna wspomogłem się nieco kolejami aby nie spóźnić się na mecz. Zapakowałem więc Gwidona w jeden a potem drugi i wysiadłem dopiero na stacji Goleszów. Stamtąd ruszyłem w stronę Cieszyna. Od samego początku teren był mocno pagórkowaty. Przez moment wydawało mi się, że źle jadę ale szybki skręt na Dzięgielów i już byłem na właściwej drodze. Pokonując kolejne pagórki dotarłem do Puńcowa. Przejazd przez tę miejscowość trochę mi się dłużył, ale dramatu nie było. Na rogatkach Cieszyna pojawiła się droga rowerowa, która wiedzie do centrum wzdłuż granicznej rzeki Olza. Ponieważ odległość z Goleszowa do Cieszyna nie jest zbyt długa miałem bardzo dobry czas. Podjechałem po dalszej stronie wymienić walutę a następnie przez specjalna kładkę na czeską stronę. Na obiekcie miejscowego FK trwała już przedmeczowa rozgrzewka. Po opłaceniu bilety wstępu zamówiłem sobie czeski specjał Kofolę a także kiełbaskę oczywiście z rochlikiem.
Co do samego meczu FK Cesky Tesin z Moravanem Oldrisov to od początku uwidoczniła się bardzo duża przewaga gospodarzy. Szczególnie mogli się podobać bracia David i Ludek Macecek. Przełamywanie obrony gości trwało do 26 minuty kiedy to jeden z defensorów gości próbował klatka piersiową zgrać piłkę do bramkarza. Zrobił to jednak na tyle fatalnie, że piłkę przechwycił David Macecek i umieścił ją w pustej bramce. W 41. minucie po dośrodkowaniu pięknym strzałem głową w okienko bramki popisał się rozgrywający znakomity mecz Ludek Macecek. W ostatniej minucie pierwszej połowy z bocznego sektora rzut wolny wykonywali goście. Wrzutka w pole karne okazała się centrostrzałem, który wpadł do bramki. Jeśli goście z Oldrisova mieli po tym golu jakieś nadzieje na korzystny wynik to na początku drugiej połowy rozwiał je Ludek Macecek. Najpierw w 51. minucie po zamieszaniu w polu karnym będąc tyłem do bramki obrócił się i strzelił nie do obrony. A ledwie dwie minuty później ponownie celnie uderzył głową, tym razem po rzucie rożnym. W 72. minucie gości pogrążył jeszcze David Martynek zdobywając gola po przedłużeniu piłki głową.
Niestety w końcówce meczu zaczęła bardzo mocno padać. Podjechałem więc do jednego z lokali niedaleko rynku na mały obiad. W końcu smażony ser musiał być. Padało dobrą godzinę a nawet dłużej. W końcu jednak ustało i można było ruszyć na rynek w czeskim Cieszynie.



A potem mała runda po czeskiej stronie Cieszyna. Muszę zaznaczyć, że szczególnie podobał mi się budynek dworca PKP. Następnie drobne zakupy i można było powoli wracać. Poranny rekonesans sprawił, iż wiedziałem, że trzeba będzie się trochę napocić przy niektórych podjazdach. Za Goleszowem czekał na mnie chyba najtrudniejszy dziś podjazd pod miejscowość Kisielów. Trochę potu kosztowało się pokonanie mocnego podjazdu. Na szczęście zaczęło się wypogadzać. Pokonując kolejne pagórki dotarłem do Skoczowa. Stamtąd miałem pociąg powrotny do Radomska. Czas miałem bardzo dobry, więc postanowiłem nieco pokręcić się do tym miasteczku. 

Niestety miejscowe Muzeum Gustawa Morcinka było już zamknięte, zaś Punkt Informacji Turystycznej w soboty w ogóle jest nieczynny. Pozostał mi więc tylko odpoczynek i lody z kawą. Nie ukrywam, że byłem mocno zdziwiony faktem, że personel pozwolił mi wstawić Gwidona do lokalu.
Po dłuższym odpoczynku można było ruszać w kierunku dworca PKP. O 18:00 znów zaczyna padać. Ale to już mało ważne. Byłem pod wiatą dworcową a poza tym za mniej więcej kwadrans podjechał mój pociąg, którym wróciłem do Radomska.

Komentarze