Najdłuższe trasy rowerowe - zestawienie trzecie

Coś ten listopad w tym roku nie sprzyja wyprawom rowerowym. Niby warunki są jeszcze jako takie do jazdy, ale trochę mi się już nie chce nigdzie ruszać. Trudno powiedzieć czy to zmęczenie czy trochę również brak motywacji. Dobrze, że w tym roku udało się nieco poprawić ilość kilometrów przejechanych w porównaniu z rokiem ubiegłym. A tamten był wyjątkowo marny.
Skoro nie było żadnej wyprawy w listopadzie to niechaj będzie choć taki odcinek wspomnieniowy o moich najdłuższych wyprawach rowerowych. Dziś już trzeci odcinek a więc wyprawy z mojej trzeciej dziesiątki. Jak tak sobie patrzę to wyniki mieszczą się w przedziale 185-179 kilometrów a więc nieźle.

Niebo, Piekło i Gruszka - 185 km
Trzecią dziesiątkę otwiera wyprawa na ziemię konecką. Dziś z perspektywy czas to pewnie nie zaryzykowałbym jazdy DK42, a wówczas... To właśnie tą drogą dotarłem do Końskich. Stamtąd ruszyłem do wspomnianego Niebo i Piekła. Zahaczyłem jeszcze o miejscowość Gruszka gdzie poznałem przesympatycznego sołtysa tejże miejscowości. Po drodze zaś zawitałem jeszcze nad zalew w Sielpi Wielkiej.

Sulejów aż pod Tomaszów  - 184 km
Trzeba przyznać, że 2018 rok obfitował w długie wyprawy. jedną z nich była wizyta w Grotach Nagórzyckich znajdujących się na obrzeżach Tomaszowa Mazowieckiego. Przy okazji objechałem nieco Zalew Sulejowski. Zawitałem też na sulejowskie podklasztorze.

Zduńska Wola - Karsznice 183 km
Co by dużo nie pisać to bardzo rzadko zdarza się aby w kwietniu a więc de facto na początku sezonu pokonywać tak długi dystans. Do dziś miło wspominam wizytę w Karsznicach gdzie znajduje się skansen lokomotyw.

Na zlot do Modlina - 181 km
Nie ma co ukrywać. Takich przelotowych odcinków to ja nie lubię. Ale czasem trzeba je pokonać. Tak było w 2019 roku kiedy to kończąc wojaże w okolicach Łomży ruszyłem do Modlina na Centralny Zlot Turystów Kolarzy. Wówczas nie myślałem, że przez pandemię kolejne się nie odbędą. Podobno jest szansa, że w przyszłym roku centralny zlot ponownie się odbędzie...

Niebo z Piekłem po raz drugi - 180 km
O proszę... Po raz drugi w moim zestawieniu wizyta w podkoneckich miejscowościach Niebo i Piekło. Trasa wyprawy była nieco inna, gdyż ostatnimi czasy unikam ruchliwych dróg. Za to zawsze z przyjemnością choć na chwilę zatrzymuje się nad zalewem w Sielpi.


Na Zbaraż - 180 km
I oto jest moja pierwsza zagraniczna wyprawa podczas której przejechałem 180 kilometrów. Trasa Lwów - Tarnopol do najłatwiejszych nie należała, ale udało się zawitać do Zbaraża. Tak, tak - tego z sienkiewiczowskiego Ogniem i Mieczem.

Dinozaury z Bałtowa - 180 km
Pewnie się powtórzę, ale dziś nie zdecydowałbym się jechać tyle kilometrów i do głównie drogą krajową. Ale parę lat temu takich oporów nie miałem. Bałtów znany jest głownie z parku dinozaurów ale warto się nieco rozejrzeć po miejscowości bo można przegapić inne atrakcje.

Krojanty i Swornegacie - 180 km
Trudno będzie w to uwierzyć, ale ten dystans pokonałem podczas pierwszej kilkudniowej wyprawy rowerowej. Trochę lat już minęło a ja wciąż pamiętam te perypetie z PKP, które towarzyszyły mi podczas dojazdu do Szczecinka. A to stamtąd ruszał na moje wyprawy. Jedną z nich obfitowała w mnóstwo ciekawych miejsc. Był to bowiem zamek w Człuchowie, pole bitwy pod Krojantami czy wreszcie Charzykowy zwane stolicą żeglarzy. Nie zabrakło też miejscowości o zabawnej nazwie Swornegacie.

Powrót z Solca Zdrój - 179 km
Wspominałem już, że nie lubię takich przelotowych odcinków. A taki był etap z Solca Zdrój do Radomska. Jakoś specjalnie miło go nie wspominam. Głównie dlatego, że przez większość dnia padała a momentami jak w okolicach miejscowości Mierzwa lało tak, że świata nie było widać. Dopiero gdzieś w okolicach Nagłowic gdzie odwiedziłem dworek Mikołaja Reja przestało padać.

Wizna i Twierdza Osowiec - 179 km
Wzmiankowałem dziś już o mojej wizycie w okolicach Łomży. Jeden z najciekawszych odcinków wiódł carskim traktem, którym obecnie jest fragmentem Green Velo. Trzeba przyznać, że było tam mnóstwo zwiedzania począwszy od dworku w Drozdowie gdzie rezydował Roman Dmowski, poprzez pole bitwy w okolicach Wizny gdzie kpt Władysław Raginis stawiał zacięty opór niemieckiemu najeźdźcy. Szkoda, że nie udało mi się zwiedzić wówczas Twierdzy Osowiec. Ale może jeszcze nic straconego i kiedyś wrócę w tamte rejony...

Komentarze

  1. Ostatnia trasa jest mi doskonale znana, ponieważ w okolicy Wizny rozpoczynałem swoją karierę zawodową:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz