Wąchock to nie tylko dowcipy

Ktoś mi zaraz zarzuci, że przecież kiedyś trasę z Radomska do Wąchocka i z powrotem to ja Gwidonem robiłem w jeden dzień. Wszystko się zgadza taką trasę pokonałem ponad siedem lat temu. I widnieje ona na liście najdłuższych tras, które do tej pory udało mi się pokonać w ciągu jednego dnia. Jest bodaj na miejscu czwartym. Dziś postanowiłem, że znów odwiedzę stolicę polskiego dowcipu. Wszak tak trzeba określić Wąchock. Bo chyba ze starego pokolenia nie ma osoby, która nie słyszałaby choćby jednego dowcipu o Wąchocku a zwłaszcza o miejscowym sołtysie. Ponieważ dzień mamy coraz krótszy, a burzowe dni nie odpuszczają postanowiłem wykorzystać fakt, że w miarę sprawnie można dojechać pociągiem z Radomska do Skarżyska-Kamiennej. Z tym sprawnie to różnie bywa. Dziś pociąg z Łodzi do Skarżyska-Kamiennej spóźnił się ledwo godzinę. Przez to musiałem zrezygnować z jednego miejsca, które chciałem odwiedzić. Finalnie przed południem udało się dotrzeć na dworzec w Skarżysku, który jest jednym, wielkim placem budowy. Efekt? Trzeba była taszczyć Gwidona po schodach kładki położonej nad torami. Finalnie udało się wydostać na ulicę 1 maja i można było ruszać w drogę. Ponieważ było trochę czasu zanim cystersi otworzą swoją niewielką salę muzealną postanowiłem, że pojadę nieco dookoła. Ruszyłem więc na Mirzec tak aby trochę kilometrów wykręcić. Droga trochę pagórkowata, ale niezbyt męcząca. No może poza bardzo parną pogodą, która nic dobrego nie zwiastowała. Tak sobie kręcąc powoli dotarłem do miejscowości Mirzec skąd odbiłem w prawo na Wąchock. I tu trzeba przyznać czekał na mnie solidny, liczący myślę ponad kilometr podjazd. Jak już go pokonałem to potem oczywiście praktycznie do samego Wąchocka było nieco z górki.
W końcu dotarłem do celu i można było rozpocząć zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszedł pomnik sołtysa w Wąchocku.


Ktoś powie: zaraz, zaraz, przecież Wąchock w latach 90-tych minionego stulecia odzyskał prawa miejskie i urzęduje tam burmistrz to skąd tam niby sołtys. Formalnie faktycznie go nie ma, ale jest za to honorowy sołtys Wąchocka. Naprawdę warto podejść pod pomnik a przy okazji poczytać kilka dowcipów, które umieszczone są na specjalnie przygotowanych płytach.
A co poza pomnikiem można zwiedzić w Wąchocku. Najważniejszym zabytkiem będącym Pomnikiem Historii naszego kraju jest miejscowe Opactwo Cystersów.



Na przyklasztornym murze mamy wiele tablic upamiętniających postacie z naszej historii. A w samym zespole klasztornym spoczęły prochy legendarnego mjr Jana Piwnika "Ponurego" cichociemnego, żołnierza Armii Krajowej. Tak na historycznych rozważaniach minęło mi dobre półgodziny. Cystersi okazali się sympatyczni i salkę wystawową otworzyli półgodziny przed czasem. Można w niej znaleźć wiele pamiątek choćby z czasów Powstania Styczniowego. Wszak to tutaj Marian Langiewicz w klasztornych murach rekrutował ochotników do udziału w powstaniu. Zresztą niedaleko klasztoru znajduje się pomnik wspomnianego przywódcy powstania styczniowego.
Po tej sporej dawce historii można było się ochłodzić porcją lodów i ruszyć w drogę powrotną. Czas miałem niezły ale aby nie gonić pojechałem trasą mniej więcej o połowę krótszą niż ta, którą pokonałem jadąc do Wąchocka. Pojechałem przez Marcinków i dość szybko dotarłem do Skarżyska Kamiennej. Miałem jeszcze czas aby zjeść obiad i ruszyć pociągiem w drogę powrotną.

Komentarze