Małego touru po ziemi łódzkiej etap pierwszy

Kiedyś wspominałem, że kręcę się po tej naszej pięknej Polsce a o swoim województwie nieco zapominam. Najwyższy czas to nadrobić. Dziś rozpocząłem mały rajd po województwie łódzkim. na pierwszy rzut poszedł odcinek z Radomska do Zduńskiej Woli. Oczywiście trasę tę można pokonać na wiele sposób. Ja wybrałem taką aby jak najmniej jechać ruchliwymi drogami a przy okazji co nieco zobaczyć. Tak sobie ruszyłem z Radomska w kierunku Kleszczowa. Trasa doskonale mi znana więc kilometry szybko mijały. Mając dużo czasu do dyspozycji pojechałem sobie na Żłobnicę gdyż tam obecnie jest lepszy punkt widokowy na odkrywkową kopalnię węgla brunatnego.


Ze Żłobnicy cały czas drogą rowerową jechałem spory kawałek wzdłuż kopalni. Następnie bocznymi drogami przez miejscowości Trząs, Zarzecze a także dwa Kurnosy dotarłem do Bełchatowa. Dziś poniedziałek więc ze zwiedzania Muzeum Regionalnego a także Gigantów Mocy nici bo wszystko zamknięte. Ale w sumie może kiedyś przydarzy się jeszcze okazja.
Bełchatów mimo, że ma sporo mieszkańców to powierzchniowo nie jest zbyt imponujący. Dzięki temu szybko wydostałem się z tego górniczego miasta. Aby uniknąć jazdy drogą wojewódzką odbiłem w lewo na Parzno. Wybór okazał się dobry gdyż cały czas miałem drogę rowerową. Przejeżdżając przez Emilin na chwilę przystanąłem przy dawnym boisku gdzie swoje mecze rozgrywali Zjednoczeni Bełchatów. O tym, że kiedyś było to boisko przypomina jedynie barak służący niegdyś za budynek klubowy. Bramek niestety już nie ma. Ale widać, że Gmina Bełchatów ma jakiś pomysł na to miejsce. Niemal ukończony jest bowiem budynek wiejskiej Świetlicy, która ma się tam znajdować. Po chwili zadumy ruszam dalej. W Parznie zatrzymuje się na małe zakupy i nieco dziurawą drogą ruszam na Zelów. Tam mam punkt kontrolny więc w miejscowym magistracie podbijam książeczki wypraw. Przy okazji dziękuję za odcisk pieczęci. Z Zelowa za bardzo nie mam już możliwości jechać bocznymi drogami więc jadę już drogą wojewódzką prosto do Łasku. Na szczęście odcinek jest jest zbyt duży. Dość szybko docieram do centrum. Tam niestety z racji poniedziałku informacji turystyczna zamknięta. Robię sobie krótką przerwę na rynku i zastanawiam się jak pokonać ostatni odcinek etapu wiodący do Zduńskiej Woli.



Po krótkich dywagacjach ruszam po dawnej drodze krajowej w kierunku Zduńskiej Woli. W końcu te 12 kilometrów to nawet przy dużym ruchu jakoś dam radę przejechać. Ku mojemu zaskoczeniu ale i zadowoleniu dawna krajówka ma bardzo duże pobocze, którym dość bezpiecznie sobie jechałem docierając do Zduńskiej Woli. Na koniec czekało mnie jeszcze przebijanie się przez miasto. Ale w sumie cały czas jechałem główną drogą więc obyło się bez komplikacji.

Komentarze