Wzdłuż Dunajca i Popradu do Piwnicznej Zdrój

Nie ma się co oszukiwać. Wczorajszy etap mocno mnie zmęczył. Dziś pogoda podobna. Trzeba było więc wymyślić nieco krótszą trasę, która poprowadzi choć kawałkami wśród drzew. I tak sobie pomyślałem, że skoro wczoraj odwiedziłem Wysowę Zdrój to dziś wybiorę się do innego beskidzkiego uzdrowiska a mianowicie Piwniczej Zdrój. Gdyby nie żar lejący się z nieba to pewnie pojechałbym dalej na Muszynę aż do Krynicy Zdrój. Nie ma jednak co przesadzać.
Ruszyłem kawałek miejską ulicą w kierunku znanej w całej Polsce wytwórni lodów. Tam wskakuję na trasę Velo Dunajec, która jak po sznurku prowadzi głównie wałami przeciwpowodziowymi w kierunku południowym. Za Nowym Sączem mamy rozgałęzienie. W prawo na Szczawnicę czyli trasę, którą pokonywałem w ubiegłym roku i w lewo na Krynicę Zdrój odcinkiem EuroVelo 11 nazywaną czasem Velo Popradem. Praktycznie cała trasa to albo droga rowerowa z asfaltu albo lokalne drogi o niewielkim natężeniu ruchu. Spokojnie jechałem sobie wspominaną trasą aż do okolic Rytra. Na zamek dziś się nie wdrapywałem. Zresztą do strony Nowego Sącza krótki odcinek do zamku jest w ciągłej budowie od dwóch lat. Przejeżdżam więc kładę i szutrem jadę wzdłuż Popradu. W pewnym momencie brak oznaczenia, że trzeba skręcić w asfalt idący ostro w górę i ładuje dosłownie w ściernisku. Szybko się jednak stamtąd wydostaję i zatrzymuję przy sklepie. Robię małe zakupy bo płyny błyskawicznie się kończą. Od jednego z autochtonów dowiaduję się, że szlak prowadzi górę. Tak patrzę i moja pierwsza myśl: chyba ktoś tego nie przemyślał. Dla amatorów ten niewielki fragment może być ciężki. Moje zdanie podziela autochton, który wspomina coś o poważnym wypadku na tym konkretnym odcinku. Przez Rytro jadę główną drogą, dopiero za ostatnim marketem przez kładkę znów wskakuję na EuroVelo 11. I już na spokojnie docieram do Piwnicznej Zdrój. W tym małym uzdrowisku odwiedzam świetnie przygotowany punkt Informacji Turystycznej. Następnie robię rundę po miasteczku zatrzymując się na deser przy Pijalni Wód Zdrojowych.


Droga powrotna zajmuje mi nieco mniej czasu. Głównie dlatego, że wiem już dokładnie jak jechać. A dwa mam jeszcze bonusy. Raz część trasy z górki i wiatr w plecy. W Rytrze robię ostatnie zapasy i jak po sznurku jadę w kierunku Nowego Sącza. Jeszcze tylko mały odpoczynek i sesja zdjęciowa na kładce nad Popradem.


Zawsze jadąc tą trasą mam myśl, że twórcy słynnego Green Velo mogli by czerpać całymi garściami jak powinno się robić tego typu szlaki. Za kładką jeszcze tylko parę kilometrów Velo Dunajcem i można zamykać etap.

Komentarze

  1. Miałem okazję brać udział w spływie Przełomem Dunajca łodziami flisackimi, który stanowi wyjątkową atrakcję turystyczną. Podobno jest to jeden z najpiękniejszych wąwozów rzecznych w Europie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz