Krzyżackie przetarcie do Morąga

Bezchmurne niebo jasno pokazywało, że będą dobre warunki do jazdy rowerem. Na pierwszy rzut poszedł Morąg. W końcu jak mówią źródła to właśnie tam Zakon Krzyżacki wybudował pierwszy swój zamek.
Początek mojej dzisiejszej trasy w znacznej części pokrywał się z tą pokonywaną w dniu wczorajszym. Wiedziałem więc, że na początku czeka mnie ścieżka rowerowa, potem w miarę dobra droga, która kończy się w Tynwałdzie. Dalej przez kilkanaście kilometrów z nielicznymi wyjątkami droga koszmarna. Ale trzeba było pokonać ten odcinek wiodący do Boreczna. Tam odbiłem w prawo na Miłomłyn. Początkowo droga marna, ale jak tylko wjechałem w powiat ostródzki od razu droga bardzo dobra. Teren, po którym się poruszałem był pagórkowaty więc nie było mowy o monotonnej jeździe. I tak sobie dotarłem do miejscowości Miłomłyn. Przyjeżdżając tę miejscowość miałem okazję zobaczyć jak łódki pokonują śluzę na Kanale Elbląskim. Potem przejechałem pod S7 i zaraz rozpoczął się kolejny koszmarny odcinek mojej dzisiejszej wyprawy. Droga do miejscowości Tarda jeszcze gorsza niż ta na Boreczno. Widać, że jak polano asfalt na otaczaki to od tamtego czasu nie było tam żadnego poważniejszego remontu. Cóż było począć? Trzeba było się przebijać przez dziurawą jak szwajcarski ser drogę w kierunku Morąga. Dopiero w miejscowości o bardzo ładnej nazwie Słonecznik droga się poprawiła. W miejscowym spożywczaku robię zakupy i przy okazji dowiaduje się, że teraz nawierzchnia będzie idealna. Chyba, że zdecyduje się jechać bokiem aby ominąć drogę wojewódzką to wówczas czekają mnie odcinki polne. Postanowiłem zaryzykować i pojechać na Bramkę a dalej już DK 527 do Morąga. Co by nie mówić był to dobry wybór bo w sumie tylko około cztery kilometry jechałem nawet nie za bardzo ruchliwą drogą wojewódzką. W samym Morągu odwiedzam Informację Turystyczną, gdzie tradycyjnie udzielam wskazówek jak powinno się robić ścieżki rowerowe. Bo te Morągu marne, o wysokich krawężnikach nie wspominając.


Jako się rzekło na początku celem mojej wizyty był zamek krzyżacki a w zasadzie to co z niego pozostało. Choć to co z zamku pozostało nie zachęca do zwiedzania to warto tam podjechać. Od 20 lat zamek jest w prywatnych rękach i trzeba oddać właścicielom, że mozolnie starają się odrestaurować to co zostało.
Wspominałem już, że zamek w Morągu był pierwszym wybudowanym przez Krzyżaków. Przez rok rezydował tutaj Wielki Mistrz Zakonu Henryk Reuss von Plauen. Można więc powiedzieć, że Morąg w tym czasie był nieoficjalną stolicą Zakonu Krzyżackiego. Oczywiście można odwiedzić jeszcze miejscowe Muzeum czy Wieżę Ciśnień i można wracać.
Czas miałem dobry więc niespiesznie ruszyłem w drogę powrotną. Szybko pokonałem odcinek drogi wojewódzkiej i odbiłem w prawo na Słonecznik gdzie ponownie zatrzymałem się w sklepie aby uzupełnić zapasy. I znów przyszło mi jechać koszmarnym odcinkiem do miejscowości Miłomłyn. Tam zatrzymuje się na pyszną zapiekankę z kurczakiem. Przy okazji próbowałem namówić autochtonów aby wymusili na władzach gminy remont drogi do Tardy. Usłyszałem, że nowe drogi są tam gdzie włodarz miejscowości wskaże. Po takiej odpowiedzi nie pozostało mi nic innego jak tylko przejść na drogą stronę drogi aby zrobić zdjęcie przy pomniki Danuty Siedzikówny "Inki", która przez pewnie czas pod fałszywym nazwiskiem pracowała w miejscowym nadleśnictwie.



Z Miłomłynu ruszyłem na Boreczno. Następnie skręt na Iławę. Najpierw wspominanym marnym odcinkiem z przerwą na uzupełnienie płynów w Urowie. I dalej już od Tynwałdu dobrą drogą i ścieżką rowerową do Iławy.

Komentarze