Królewski etap do warmińskiego Fromborka

Ładna pogoda dzisiejszego poranka zadecydowała, że zdecydowałem się ruszyć na najdłuższy zaplanowany etap moich wojaży po Mierzei, Żuławach i Warmii. Wybór nie był specjalnie trudny. Trzeba było spróbować dotrzeć do Fromborka. Ze Sztutowa można to zrobić na trzy sposoby. Pierwszy najłatwiejszy czyli jedziemy do Krynicy Morskiej i stamtąd tramwajem wodnym do Fromborka. Drugi to ruszyć drogą lądową do Fromborka a w drodze powrotnej można się posiłkować wspomnianym tramwajem aby nieco zaoszczędzić drogi. I wreszcie trzecia opcja czyli w obie strony droga lądową. Zdecydowałem, że spróbuję zrealizować trzecią opcję. Choć brałem po uwagę również wariant drugi.
Ruszyłem więc ze Sztutowa bocznymi drogami w kierunku Marzęcina. Mapa pokazywała, że da się ominąć dość ruchliwy odcinek w Tujsku, ale niestety w terenie brak oznakować więc pojechałem zgodnie z tymi, które były. I tak wylądowałem we wspomnianym Tujsku. Tam chyba niejako w nagrodę mogłem zobaczyć jak podnoszony jest zwodzony most. Dalej bocznymi drogami jechałem na wspomniane Marzęcino. Jak już tam dotarłem od autochtonów dowiedziałem się, że prom w Kępinach Małych nie kursuje i trzeba zasuwać naokoło aby wyjechać w Nowakowie. A to licząc jazdę w obie strony jakieś 10 kilometrów więcej. Wyjścia nie było jednak żadnego. Trzeba było jechać. W końcu dotarłem na rogatki Elbląga czyli do drogi wojewódzkiej 503. Niby miałem nią jechać kawałek ale brak drogowskazów i stosunkowo mały ruch na wspomnianej drodze spowodowałem, że zdecydowałem się pojechać tą drogą. I tu czekała na mnie niespodzianka. Na wysokości Nadbrzeża zdecydowałem się pojechać zgodnie ze szlakiem na Łęcze. Wyszło małe kolano z tego, dodatkowe kilometry i co najważniejsze pojawiły się dość spore podjazdy. I co by nie mówić można się było na nich nieco zmęczyć. Po kilku kilometrach znów znalazłem się na drodze wojewódzkiej. Wspominane pagórki cały czas mi towarzyszyły. W końcu dotarłem do Tolkmicka gdzie odwiedzam punkt Informacji Turystycznej. I jak tylko zobaczyłem materiały dotyczące Green Velo od razu ciśnienie mi podskoczyło. Wszak na pokonywany odcinku ów szlak ogranicza się jedynie do tabliczek. Nie ma absolutnie żadnej infrastruktury rowerowej. I po raz kolejny mogę napisać na takie dziadostwo wydano miliony złotych. Mogę się pozłościć i tylko tyle bo nic z tym innego nie jestem w stanie zrobić. I tak jechałem sobie do Fromborka aż tu nagle na wysokości Krzyżewa jakiś pozbawiony mózgu kierowca o mało we mnie nie wjechał. Na szczęście minął mnie w odległości może jakichś 10 centymetrów dzięki czemu zachwiało jedynie rowerem ale nic złego się nie stało. Wreszcie dotarłem do Fromborka. Zwiedzanie rozpocząłem od Wieży Wodnej gdzie przesympatyczny pan z położonej tuż obok galerii sztuki wskazał mi miejsce gdzie mogłem zostawić rower tak aby nie chodzić z nim po całym mieście. Ze wspomnianej wieży mamy piękną panoramę nie tylko na miasteczko, ale również na Zalew Wiślany. Drugi punktem był Zespół Katedralny będący Pomnikiem Historii naszego kraju.


Bilet na wejście do katedry to 14 złotych i drugie tyle na Wieżę Radziejowskiego. Oczywiście jest jeszcze Planetarium, ale na wejście trzeba byłoby dość długo czekać. Jest jeszcze parę innych miejsc, z których wybieram ławeczkę z Mikołajem Kopernikiem.


Następnie obiad i rzut okiem na zegarek. Czas mam nawet niezły więc można ruszać z powrotem. Trochę niepokoją mnie zbierające się czarne chmury. Drogę mam już opanowaną więc mimo podjazdów jedzie się całkiem przyjemnie. Od Nowakowa mam już praktycznie płaski teren. Mam już w nogach trochę kilometrów więc coraz ciężej się jedzie zwłaszcza, że pojawił się wiejący a jakże we mnie wiatr. W okolicach miejscowości Osłonka zaczyna kropić. Na szczęście jedynie delikatnie mnie poświęciło. Choć jadąc dalej widziałem, że w Tujsku i nieco dalej padało dość mocno. W Tujsku odbijam w lewo na Sztutowo. Trochę zaczynam walczyć w kryzysem. Na około 10 kilometrów przed końcem jazdy zatrzymuje się na postój aby zjeść resztę zapasów. Co by nie mówić pomogło. Nieco lżej się jechało i po 167 kilometrach można było etap uznać za zakończony.

Komentarze