Rowerowy groundhopping do Domaniewic

Pogoda w ostatnich dniach nie zachęca do aktywnego spędzania wolnego czasu. Niemniej jednak dziś postanowiłem ruszyć na mała wycieczkę rowerową. Wymyśliłem sobie, że pojadę sobie obejrzeć jakiś mecz piłkarski w ramach groundhoppingu. Jakoś nie bardzo chciało mi się kręcić gdzieś po okolicy więc korzystając w pomocy PKP ruszyłem w okręg skierniewicki.
Stacją docelową, od której rozpocząłem wycieczkę były Lipce Reymontowskie. Tak, tak chodzi o te Lipce związane z naszym noblistą Władysławem Reymontem. Jako się rzekło na wstępie pogoda wybitnie nie sprzyjała. Momentami, szczególnie na otwartych odcinkach wiało okrutnie. Stąd jechało się dość mozolnie. Ale powoli kilometr za kilometrem pokonywałem kolejne odcinki wyznaczonej trasy. Nie była ona specjalnie wyszukana, stąd w miarę sprawnie mimo wiatru dotarłem do Łyszkowic. Tam w jednym miejscu źle skręciłem ale szybko zorientowałem się, że to nie ten wiadukt nad A2 mam przejechać. Szybki zwrot i już bez problemów pojechałem dalej na Reczyce. To właśnie dziś miejscowy Meteor grał z Victorią Bielawy w ramach rozgrywek A klasy skierniewickiej. Trzeba jednak dodać, że Meteor nie grał jednak w Reczycach co można wywnioskować po stanie miejscowego boiska a na obiekcie w Domaniewicach. Tak, tak chodzi o te Domaniewice, w których pierwsze kroki na łyżwiarskim torze stawiał nasz mistrz olimpijski Zbigniew Bródka. Minąłem więc Reczyce i boczną drogą prze miejscowość Krępa na mniej więcej kwadrans przed rozpoczęciem meczu byłym w Domaniewicach.


Spotkanie trzeciej z ostatnią drużyną dawało nadzieję na sporą ilość bramek. Niestety w pierwszych minutach poziom meczu nie zachwycał o czym świadczy choćby fakt, że jeden z piłkarzy gości posłał piłkę ponad piłkochwytem umieszczonym za jedną z bramek. Senne widowisko przerwał w 30 minucie sędzia, który u zaskoczeniu wszystkich za jeden z fauli wyrzucił z boiska jednego z graczy gości. W zgodnej opinii nielicznych kibiców faul owszem był na kartkę ale na żółtą. Grający w przewadze gospodarze w końcówce pierwszej połowy po kontrze wreszcie zdobyli prowadzenie. A tuż po przerwie poprawili strzałem z rzutu wolnego. Po godzinie gry nieporadną kontrę wyprowadzili goście. Ku zaskoczeniu widzów nieatakowany przez nikogo młody gracz gości skutecznie zakończył swoją solową kontrę. Victoria z kontaktowego gola cieszyła się bardzo krótko. Chwilę później jeden z miejscowych po dośrodkowaniu z rzutu wolnego został w zasadzie trafiony w głowę i tym sposobem zrobiło się 3:1. Grająca ambitnie Victoria miała jeszcze swoje szanse ale kilka minut przed końcem po kolejnym kontrataku Meteor trafia po raz czwarty. Mecz zakończył się wynikiem 4:1.
Po ostatnim gwizdku można było wracać. Wiało nieco mniej a jeśli już to raczej w plecy. Stąd jechało mi się znacznie szybciej. Droga powrotna do Pszczonowa wiodła identycznie jak przedpołudniem. Dopiero we wspomnianym Pszczonowie odbijam w lewo na Skierniewice. Zatrzymuje się jeszcze w sklepie gdzie autochtoni wspominali coś o remoncie wiaduktu w Skierniewicach, ale jak zaznaczali rowerem śmiało przejadę. Skoro tak to ignorując znaki objazdów śmigałem w kierunku Makowa. Za tym ostatnim przywitała mnie piękna droga rowerowa, którą dojechałem do wspominanego wiaduktu. Faktycznie bez problemu dało się nim przejechać. Sprawnie dotarłem do dworca gdzie okazało się, że zdążę na wcześniejszy pociąg do domu.

Komentarze