Wojskowy tour po ziemi lubuskiej

Ileż to już razy przymierzałem się do odwiedzenia Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Dziś wreszcie udało się wystartować w kierunku Pniewa, gdzie jest jedno z dwóch miejsc Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego udostępnionych dla zwiedzających. Dotrzeć tam nie było łatwo, ale po kolei. 
Droga rowerowa w Kalsku gdzie nocuję niestety jest tylko do rogatek miejscowości. Dalej niestety trzeba jechać po śladzie dawniejszej drogi krajowej nr 3 a to jak się domyślacie nie należy do przyjemnych zwłaszcza dla rowerzystów. Dobrze, że chociaż na tej drodze jest dość szeroki pobocze. Można więc powiedzieć, że czułem się w miarę bezpiecznie. Jednak patrząc na drogowe szaleństwo przy pierwszej okazji skręciłem w lewo na miejscowość Chociule. Jak się miało okazać był to dobry ruch. Po dotarciu do drogi wojewódzkiej okazało się, że wzdłuż niej jest droga rowerowa. I o to mi chodzi. Bezpiecznie dotarłem do Świebodzina gdzie zewsząd widać monstrualny pomnik Chrystusa Króla. Pomny jazdy w kierunku Świebodzina postanowiłem nieco skorygować mój pierwotny plan dotarcia do Pniewa. Nie uśmiechało mi się jechać dalej bądź co bądź mało bezpieczną drogą więc ruszyłem nieco bokiem na Lubrzę. Droga niby boczna ale do samej Lubrzy ruch był duży. Potem nieco zelżał ale pewnie dlatego, że i droga stała się fatalna. Tak sobie jadąc udało mi się dotrzeć do Pniewa. Po drodze minąłem jeszcze tzw. Pętle Boryszyńską, którą być może jeszcze kiedyś odwiedzę. W samym Pniewie mamy kilka wariantów tras do wyboru. Ja kupując bilet załapałem się na trasę najkrótszą bo taką zakładałem pokonać. 



Naszą wycieczkę z przesympatyczny przewodnikiem rozpoczęliśmy od fragmentu zębów smoka tj. systemu zapór przeciwczołgowych. Następnie ruszyliśmy w stronę bunkrów. Do jednego z nich weszliśmy i ruszyliśmy w podziemną trasę. Sam system tuneli Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego zrobi wrażenie nie tylko na sympatyku militariów. Ironią jest jednak fakt, że ten rozbudowany system mający bronić przedwojennej wschodniej granicy Niemiec, żołnierze radzieccy zdobyli praktycznie bez walki. Dziś służy on głównie nietoperzom jak to mówił przewodnik. Jednego nawet udało nam się zobaczyć. Oczywiście nie można zapomnieć o turystycznym aspekcie MRU. Po wędrowce podziemnymi korytarzami wyszyliśmy w niewielkim zagajniku jakieś 500 metrów od miejsca gdzie weszliśmy. 



W drodze powrotnej szliśmy wzdłuż zębów smoka. Po zakończeniu zwiedzania można było się posilić grochówką i ruszyć w dalszą drogę. Zrezygnowałem z jazdy do Międzyrzecza a rzecz Łagowa. Jechało się całkiem fajnie do miejscowości Staropole. Tam skręciłem na Sieniawę. I czekało mnie 6 kilometrów niczym na klasyku Paryż - Roubaix. W końcu wydostałem się na drogę asfaltową, którą dotarłem do Łagowa. Niestety po drodze zaczęło padać. Na szczęście niezbyt intensywnie. Sam Łagów jest niewielki, otoczony pięknymi jeziorami. Nic więc dziwnego, że nazywany jest Perłą Lubuskiego. Oczywiście centralnym miejscem jest Zamek Joannitów będący obecnie hotelem i restauracją. Na szczęście udostępniona jest wieża zamkowa, z której rozpościerają się piękne widoki na okolicę. 


Z Łagowa boczną, ale bardzo wąską drogą pojechałem do Żelechowa. Stamtąd planowałem pojechać nie na Lubrzę a na Bucze i dalej bocznymi drogami do Kalska. Niestety w Buczu brak było oznaczeń przez co i tak wylądowałem w Lubrzy robiąc tylko kilka dodatkowych kilometrów. Koniec, końców postanowiłem już nie kombinować i przez Lubrzę dotarłem do Świebodzina. Dalej jechałem tak jak rano wzdłuż drogi wojewódzkiej i potem odbitka na dawniejszą krajówkę. Przed samym Kalskiej zatrzymałem się jeszcze na spóźniony obiad. Później podjechałem jeszcze do sklepu i dzień zamknąłem wynikiem 106 km. 

Komentarze