Prolog do kaszubskiej wyprawy

Dzisiejsze zadanie nie było zbyt wyszukane. Dojechać na dworzec, wstawić Gwidona w pociąg. Dojechać do stacji Laskowice Pomorskie i tam rozpocząć chyba już ostatnią tych wakacji wyprawę rowerową. Gdyby PKP nie stosowało dziwnych rozwiązań to podróż trwała by dużo krócej. Nie ma jednak co narzekać. Dziś nie trzeba było się przesiadać z pociągu do pociągu a i wagon był przystosowany do normalnych rowerów a nie takich dla dzieci. Co ważne, pociąg do Laskowic Pomorskich dotarł o czasie co jak zapewne wiecie nie jest normą u naszego krajowego przewoźnika.  
Po wytoczeniu się z pociągu można było ruszać w kierunków miejscowości Jeżewo. Rozważałem jeszcze inny wariant trasy, ale przypomniało mi się że tę przecież już pokonywałem. Wiedziałem więc mniej więcej czego się spodziewać. Pierwsze kilometry były dość leniwe, ale w biegiem czasu trochę się rozkręciłem. Tym bardziej, że jechałem wśród sosnowego boru. Nawierzchnia na większości odcinka była pierwszej jakości. Do tego znikomy ruch kołowy. I tak sobie jechałem aż w końcu musiałem wyjechać na drogę wojewódzką bo inaczej się po prostu nie dało jechać do miejsca docelowego. W miarę dobrze jechało się do miejscowości Skórcz. Trasa była w zasadzie płaska. Tylko fragmentami pojawiały się niewielkie pagórki. Niestety tutaj ruch był już zdecydowanie większy. Praktycznie cały czas jechałem obszarem leśnym. Od czas do czasu zaczęły się pojawiać pierwsze jeziora. I tak mijałem można powiedzieć kolejne punkty kontrolne tj. Lubichowo i Zblewo. Po przecięciu DK 22 byłem coraz bliżej celu. W sumie jeszcze kilkanaście kilometrów i już na rogatkach Starej Kiszewy ukazała się Karczma Viking, która będzie stanowić moją bazę wypadkową. 


Ale zaraz, zaraz. Będąc tutaj pierwszy raz Karczmę Viking miałem w prawej strony, a teraz z lewej. Jak to możliwe? Za pierwszym razem w Zamku Kiszewskim wizytowałem pozostałości zamku krzyżackiego i do Starej Kiszewy wjechałem od drugiej strony. Dziś natomiast pojechałem prosto i dlatego moją bazę wypadową miałem innej stronie. Patrząc na przejechany dystans i czas, w którym go pokonałem można powiedzieć, że było nieźle. Nie pozostało mi nic innego jak rozlokować się, zjeść dobry obiad i zrobić zakupy. 
Udało mi się nawet porozmawiać z bardzo sympatyczną właścicielką obiektu. Cieszy fakt, że personel obiektu jest kompetentny i przede wszystkim pomocny. 
I tak na koniec jeszcze ciekawostka. Otóż Stara Kiszewa podzielona jest na dwie części: kaszubską i kociewską. Granicę stanowi rzeka Wierzyca. W której części ja rezyduję? Skoro wyprawa na Kaszuby to odpowiedź sama się nasuwa. 

Komentarze