Pagórkami do krzyżackiego Bytowa

Wyjątkowo prosty miałem plan na dziś. Dotrzeć do Bytowa aby zobaczyć miejscowy zamek pamiętający czasy Krzyżaków. Wymyśliłem sobie nawet ciekawą trasę. Cały czas lokalnymi drogami. Wszystko po to aby ruch był jak najmniejszy. 
Rano ruszyłem dobrze mi już znaną trasą na Konarzyny i dalej przez Olpuch na Wdzydze Kiszewskie. Po dotarciu do Wąglikowic odbijam w lewo na Loryniec. Tam zaczęły się małe schody. Spodziewałem się, że przyjdzie mi jechać szutrami ale były dwie drogi do wyboru. Moje założenia były takie. Przedrzeć się do miejscowości Kalisz a następnie kawałek wojewódzką do miejscowości Dziemiany. Tymczasem jeden z autochtonów podpowiedział mi, że wcale nie muszę jechać na Kalisz by dotrzeć do Dziemian. W Szludronie zamiast na Kalisz trzeba jechać na Piechowice. Niby kilometr dalej niż do Kalisza, ale już na części Dąbrówki zacznie się asfalt, którym dojadę do Dziemian. Takie optymistyczne wiadomości to ja lubię. Podpowiedź miejscowego okazała się cenna. Odcinek szutrowy nie był zbytnio dramatyczny to raz a dwa szybciej dotarłem do miejscowości Dziemiany. Tam odbijam w boczną drogę wiodącą do Bytowa. Droga świeżo wyremontowana więc można było nieco szybciej jechać. W pewnym momencie zwróciłem uwagę, że na sporym obszarze wymiecione są olbrzymie połacie lasów. To nie efekt wycinki a nawałnicy jaka przeszła przez tamte tereny w 2017 roku. Nieco dłuższy przystanek zrobiłem sobie w miejscowości Sominy. Mamy tam jezioro i Chatę Owczarza, która w hodowcami owiec nie miała nic wspólnego. Ot była domem rybaków i hodowców trzody chlewnej. 

W Sominie nieoczekiwanie pojawił się szlak Zielone Serce Pomorza. Oczywiście bez żadnej infrastruktury. Ot, powstawiane tabliczki jak jechać. Im bliżej było do Bytowa, tym miałem wrażenie, że mam do pokonania coraz więcej pagórków. W miejscowości Studzienice szlak odbijał nieco w bok. Ja pojechałem tak jak zaplanowałem i jak się miało okazać nie był to dobry wybór. O ile do Udropia dotarłem normalnie to już kawałek drogą wojewódzką do Bytowa był koszmarem. Na szczęście zamek w Bytowie jest dość blisko drogi głównej i nie trzeba było jeździć po mieście. Dawna warownia krzyżacka jest ładnie odnowiona. Mamy tam część hotelową, jest biblioteka i muzeum. Za wejście do tego ostatniego trzeba zapłacić 12 złotych. Możemy zobaczyć część etnograficzną poświęconą Kaszubom Bytowskim. Jest też część poświęcona Krzyżakom. Warto wejść do Baszty Młyńskiej by zapoznać się nieco z historią Bytowa. 
Czas miałem dobry więc można było spokojnie zjeść obiad i dopiero ruszyć w drogę powrotną. Tym razem pojechałem wytyczonym szlakiem. Ogólnie niby z kilometr może dwa dalej. Jednak zdecydowanie bezpieczniej. Co ważne trasa do miejscowości Studzienice wiodąca przez Rabacino jest usiana pagórkami, na których trochę można się zmęczyć. Od Studzienic znów piękna droga do samych Dziemian. Kawałek za tymi ostatnimi czekał mnie szutrowy odcinek, który udało mi się przejechać dość sprawnie. Czas miałem bardzo dobry więc można było zrobić jeszcze nieco dłuższe przystanki w Loryńcu nad Wdą i we Wdzydzach Kiszewskich. Z tych ostatnich już tylko na Olpuch i dalej już doskonale znaną mi drogą przez Konarzyny na Starą Kiszewę. Dzień zamknąłem wynikiem 141 kilometrów. Trochę za mało aby wpisać na listę najdłuższych tras. W Karczmie Viking gdzie nocuję czekała na mnie niespodzianka w postaci butelki wina, którą otrzymałem od właścicielki lokalu. Raz jeszcze dziękuję za gościnę i pozdrawiam całą ekipę. 

Komentarze