Lubuski prolog pod Sulechów

Mając doświadczenie z ubiegłego roku wiedziałem, że dotarcie pociągiem do Zielonej Góry nie będzie rzeczą prostą. Zawsze jadąc w tamte strony trzeba się trochę nagimnastykować. Nie inaczej było dzisiaj. Ostatecznie po blisko ośmiu godzinach podróży trzema pociągami udało mi się dotrzeć do Zielonej Góry. Ta w odróżnieniu od odwiedzonego przeze mnie niedawno Zamościa jest znakomicie przygotowana na przyjęcie rowerzystów. Już od dworca czekała mnie piękna droga rowerowa, którą przez dzielnice Chynów i Zawada jechałem w kierunku Sulechowa. Jak już chwalę to chwalę. W większości droga rowerowa jest asfaltowa. Tak sobie jechałem i jechałem aż w końcu dotarłem do miejsca gdzie sielankowa jazda się skończyła. Dotarłem bowiem do miejscowości Cigacice. A tam trwa w najlepsze remont mostu na Odrze i nie da się w żaden sposób przejechać. Sprawdziłem wszystkie możliwości i minę miałem nietęgą. Mapa wskazywała jednoznacznie, że trzeba będzie zasuwać i to solidnym objazdem. Ale jednak miałem trochę szczęścia. Jeden z robotników się nade mną zlitował i przeprowadził mnie miejscem którym poruszają się pracownicy remontujący most. Trochę było kaskaderstwa ale po paru minutach bylem na drugim brzegi Odry. Jeszcze tylko kawałeczek piękną drogą rowerową na obwodnicy Sulechowa i już byłem w centrum miejscowości. Najbardziej zależało mi na odwiedzeniu miejscowego zamku bo inaczej to wcale bym nie wjeżdżał do Sulechowa. Zamek obecnie jest wykorzystywany przez Sulechowski Dom Kultury. Niestety nie da się wejść na zamkową wieżę, która jest wyłączona z użytkowania. Musiałem się więc zadowolić obejrzeniem niewielkiej salki muzealnej czy raczej izby pamięci. 
Nie ukrywam, że trochę czasu zabrało mi wydostanie się z Sulechowa, ale tragedii nie było. Grunt, że była znów ładna droga rowerowa. 


Z Sulechowa miałem już przysłowiowy rzut beretem do Kalska. Miejscowy Ośrodek Doradztwa Rolniczego stanowi bowiem moją bazę noclegową. 

Komentarze