Velo Dunajcem do Starego Sącza dwa podejścia

Po nocnych burzach czwartkowym porankiem pogoda wyraźnie nie sprzyjała rowerowym wyprawom. Względnie zrobiło się dopiero po 10:00. Aby nie marnować dnia postanowiłem zrobić choćby mamy rozruch do Starego Sącza. Względna pogoda to były tylko pozory. Ledwo wjechałem na Velo Dunajcem w okolicach zamkowych ruin i przejechałem może z dwa kilometry a zaczęło padać. A do tego pomruki burzy nie zwiastowały nic dobrego. Trzeba było zawracać. Po drodze zamierzałem odwiedzić nowosądeckie Centrum Informacji Turystycznej. Miejsce to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Przed budynkiem stojaki na rowery i to nie typu wyrwikółka. Co ważne bardzo sympatyczna ekipa, która nie mając wiedzy bo niby skąd że przyjechałem Gwidonem pozwoliła mi wstawić rower do środka. Tak aby i Gwidon w komfortowych warunkach mógł przeczekać burzę. Czas oczekiwania upłynął mi na sympatycznej rozmowie z pracownikami CIT. Przygotowanie merytoryczne pracowników co nie zawsze w takich miejscach jest standardem zdecydowanie na plus. Przy okazji pozdrowienia dla całej ekipy. A tabliczka na drzwiach Miejsce Przyjazne Rowerzystom zdecydowanie mówi prawdę. Kiedy deszcz ustał można było ruszać w drogę. Śmigałem sobie Velo Dunajcem aż tu znów zaczęło padać. Tym razem jednak może z pięć minut. Tak sobie jechałem Velo Dunajcem docierając do mostu w Starym Sączu. Mnogość rozwiązań dla rowerzystów nieco mnie zmyliła. Przejechałem most i okazało się, że to już wylotówka ze Starego Sącza. Trzeba było zawinąć do miasta. Po drodze musiałem minąć jedno auto, które zaparkowane zablokowało niemal całą drogę rowerową. 
Bez większych problemów dotarłem do zabytkowego centrum. Podjechałem pod kościół farny a następnie do miejscowego klasztoru klarysek. Warto zaznaczyć, że obiekt ten wraz z zespołem staromiejskim jest jednym z Pomników Historii. Jego historia sięga końcówki wieku XIII, kiedy to ufundowała go św. Kinga, wdowa po księciu Bolesławie Wstydliwym. 


Miejsce na pewno zachwyci miłośników sztuki. W przyklasztornym kościele znajdziemy bowiem zarówno elementy gotyku jak i baroku. 
Po dłużej chwili zadymy można było wracać z powrotem. Tym razem już bez kłopotów jak po sznurku jechałem sobie z powrotem w kierunku Nowego Sącza. Ponieważ pogoda odstraszyła zdecydowaną większość turystów można było zrobić sobie choćby krótką pauzę na kładce nad Popradem. 


Zawsze przy okazji jazdy Velo Dunajcem mam taka myśl, aby przywieźć tam twórców Green Velo by zobaczyli jak tworzy się porządny szlak rowerowy. 

Komentarze