Podlaski epilog do Łap

Czas szybko leci. Trzeba było powoli kończyć tę krótką podlaską eskapadę. Pierwotnie planowałem, że dziś zawinę jeszcze do Muzeum w Surażu. Ostatecznie jednak z uwagi na mało stabilną pogodę postanowiłem od razu ruszyć do Łap. Drogę już znałem więc nie nastawiałem się na niespodzianki. Z miejscowości Rogowo wyjechałem do drogi głównej wiodącej na Białystok. Wzdłuż niej ciągnie się szlak Green Velo. Ten odcinek akurat bardzo dobrze wykonany. I od razu taka refleksja mnie naszła: czy nie można było tak całego szlaku zrobić? I oczywiście po co ktoś montował te barierki?


Po krótkim odcinku skręcam na Zaczerlany. Tak sobie jechałem nie spiesząc się nigdzie. Droga trochę pagórkowata, ale bez przesady. Po dotarciu do miejscowości Turośń Dolna jadąc autostradą rowerową przez Uhowo dotarłem do Łap. Tam przyszło mi trochę poczekać na pociąg. Była okazja do podsumowania. Nie ulega wątpliwości, że warto będzie jeszcze wrócić w tamte tereny. Choćby po to by nieco więcej czasu poświęcić na Hajnówkę czy Białowieżę. Tę ostatnią jak wiecie przez nawałnicę ledwie liznąłem. Moje rozmyślania przerwał wjeżdżający pociąg. Trafiłem na przesympatycznych współpodróżnych, którzy również rowerowo zwiedzali tzw. ścianę wschodnią. Na rozmowach o rowerowych wyprawach podróż szybciej leciała i nawet zbytnio nie przeszkadzał nam fakt, że pociąg miał 40 minut opóźnienia.

Komentarze

  1. Budynek PKP to też obraz upadku tego miasta. Kiedyś w środku był bar dla podróżnych, a teraz to chyba nawet do środka nie wpuszczają :-(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz