Miniaturki z Hajnówki

Ciężko mi się dziś wstawało. W końcu jednak trzeba było ruszać z Hajnówki w stronę Choroszczy. Przy drodze wylotowej zatrzymałem się w Parku Miniatur Zabytków Podlasia. Obiekt może niezbyt duży, ale warto wydać dziesięć złotych aby zapoznać się z najważniejszymi zabytkami Podlasia. Mamy tam kilka cerkwi z Podlasia, meczet w Kruszynianach czy choćby rekonstrukcję Pałacu Carskiego z Białowieży. Jest i miniaturka Białowieży Towarowej, której z uwagi na wczorajszą nawałnicę nie mogłem zobaczyć na żywo. 


Spacer po tym niewielkim parku nie zajmuje zbyt dużo czasu. Po nim można było kontynuować jazdę. Niestety jadąc bocznymi drogami na początku przez brak oznakowań źle skręciłem przez co trzeba było nadrobić nieco kilometrów. W końcu wyjechałem w miejscowości Czyże. Mimo, że byłem już na właściwej drodze to czułem się jak w jakimś labiryncie. Na domiar złego miałem wrażenie, że on nigdy się nie skończy. Monotonii jazdy nie ułatwiał ani silnie wiejący wiatr, ani kiepskie drogi. W końcu dotarłem do miejscowości Chroboły. To było światełko w tunelu bowiem wspomniana miejscowości oznaczała koniec przeklętego labiryntu. Po obowiązkowym przystanku w sklepie ruszyłem w drugą część labiryntu. Na szczęście ten okazał się bardzo prosty. Droga było co prawda o fatalnej nawierzchni, ale dobrze oznakowana. W związku z powyższym jechałem sobie od miejscowości do miejscowości. Kiedy dotarłem do miejscowości Suraż można było powiedzieć, że powoli kończy się moja dzisiejsza wyprawa. W końcu zostało mi do przejechania jeszcze około 30 km. W miejscowości Turośń Dolna wjechałem na odcinek, który pokonywałem już we wtorek. Teren zrobił się nieco pagórkowaty. Ale jeszcze tylko Zawady, Zaczerlany i dojechałem do trasy Green Velo. Skręcam w lewo i upewniając się czy dobrze jadę śmigam nieco mocnej. Niestety zaczęło kropić. Kiedy dojechałem do Rogowa, gdzie nocuję zaczęło już lać. Ale mnie pozostało już tylko schować Gwidona. 

Komentarze