U Branickich w Choroszczy

Nadszedł okres wakacji. Najwyższy więc czas aby sięgnąć do listy wypraw rowerowych na bieżący rok. Na pierwszy ogień poszło Podlasie. Oczywiście z uwagi na dużą odległość trzeba było wspomóc się koleją. Podróż poza gimnastyczną z zawieszeniem roweru przebiegła bez problemów. 
Sprawnie i bez większego spóźnienia dotarłem do stacji Łapy. Tam zaczęła się moja przygoda z Podlasiem. Już na samym początku podróży zostałem pozytywnie zaskoczony. Poza niewielkimi odcinkami cały czas czekały na mnie drogi rowerowe. Aż serce ściskało, że w Radomsku tak nie można. Tak sobie jadąc w miejscowości Turośń Dolna odbijam w lewo kierują się do miejsca docelowego dzisiejszych wojaży a mianowicie Choroszczy. Jechałem drogą boczną, która jak to na Podlasiu raczej marna. Tak sobie jechałem i jechałem. W końcu przeciąłem skrzyżowanie, gdzie prowadzi szlak Green Velo. A to oznaczało tylko jedno. Jestem już prawie w Choroszczy. W tym niewielkim miasteczku zatrzymałem się w spożywczaku aby uzupełnić zapasy picia. Niestety pani w sklepie nie potrafiła mi powiedzieć gdzie jest pałac Branickich. Dopiero kiedy zapytałem o miejscowy szpital poszło dużo łatwiej. Podjeżdżam pod pałac. Godzina 16:12 a więc zdążyłem trzy minuty przed ostatnim wejściem. Łapię za klamkę a tu guzik. Zamknięte. O nie, tak to się bawić nie będziemy. Zacząłem więc pukać. Po kilku minutach otworzyła jakaś pani mówiąc, że już zamknięte. Nie dałem za wygraną i powiedziałem, że byłem o 16:12 i już było zamknięte. Choć pani sugerowała, że zamykała o 16:16. Koniec, końców zostałem wpuszczony. Sam pałac ma kilka sal na parterze i piętrze. Bez rewelacji ale obejrzeć można. 


Po krótkim zwiedzaniu zawracam na trasę Green Velo, którą jadę prosto do Białegostoku. Droga z kostki, ale cóż. Zawsze to lepsze niż jazda obok pędzących samochodów. I tak jadąc Green Velo dotarłem do stolicy Podlasia. Ponieważ nie musiałem zbyt dużo nadkładać drogi odwiedziłem m. in. najsłynniejszą ulicę Szkolną w Polsce. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu przez cały Białystok prowadzi szlak Green Velo, który nawet jest dobrze oznaczony przez co nie musiałem błądzić. Po wyjechaniu ze stolicy Podlasia jadąc cały czas Green Velo dotarłem do miejscowości Supraśl, która dziś i jutro będzie moją bazą wypadową. Niestety ku mojemu zaskoczeniu pan z recepcji nie zgodził się na to aby Gwidon mógł być zaparkowany w środku budynku. Żadne argumenty nie zadziałały i biedak musi nocować na dworze. Mam nadzieję, że jutro jak się obudzę to będzie stał tam gdzie go zostawiłem. 

Komentarze

  1. Łapy lata świetności maja już dawno za sobą - pozbawione statusu miasta powiatowego i zlikwidowane największe zakłady pracy, w tym najnowocześniejsza cukrownia w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to miasteczko właśnie wygląda. A czy cukrowni to nie otworzyli ponownie?

      Usuń
    2. Cukru w Łapach już nie będą produkować. Tak wyglądała cukrownia rok temu:
      https://lapy.naszemiasto.pl/cukrownia-w-lapach-kiedys-potega-gospodarcza-dzisiaj-trwa/ga/c3-7493557/zd/49914491

      Usuń

Prześlij komentarz