Sobotni rozruch do Olsztyna

Wielkimi krokami zbliżają się wakacje. A licznik pokonanych przeze mnie kilometrów pozostawia wiele do życzenia. Trzeba więc trochę podgonić z kilometrami. Dziś aura zwiastowała, że może padać. Pomimo to postanowiłem wyruszyć na małą wycieczkę. Wybór padł na Olsztyn koło Częstochowy. Ta jurajska miejscowość wielokrotnie gościła na łamach mojego bloga. Co by nie mówić lubię tam jeździć. Wyjechałem dość późno, ale mimo obaw nie gromadziły się deszczowe chmury. Tak sobie jechałem w kierunku Suchej Wsi. Potem utartym już szlakiem duktami leśnymi do Ojrzenia i dalej przez Gidle na Garnek. W tej ostatniej znanej i lubianej przez wszystkich moich znajomych miejscowości robię małą pauzę na uzupełnienie płynów.
Krótka przerwa i można było jechać dalej. W Karczewicach odbiłem na Mstów. Chmury się nawet rozwiały więc można było się delektować jazdą. Niestety za Mstowem trafiłem na kilkukilometrowy remont drogi. Jechało się więc okropnie, ale jak to mówią teraz jest gorzej aby w przyszłości było lepiej. Z tą myślą przedarłem się przez rozkopany odcinek. Wyjechałem na drogę asfaltową. Jeszcze tylko kawałek i zameldowałem się w Olsztynie.
Sam zamek odwiedziłem już wielokrotnie. Górujące nad miejscowością ruiny średniowiecznej warowni dostarczają odpowiedniej dawki walorów widokowych.



Po spacerze przeszedł czas na mały posiłek. Przyszło mi na niego długo czekać. A to mi się nie podobało gdyż wyraźnie zaczęły nadciągać deszczowe chmury. W końcu doczekałem się na jedzenie i można było wracać.
Deszczu niestety nie uniknąłem. Padać zaczęło mniej więcej kiedy byłem w Rzekach Wielkich. Nie było rady i w Karczewicach trzeba było zatrzymać się na przystanku by przeczekać małą nawałnicę. na szczęście nie trwała ona zbyt długo i można było ruszyć dalej. Na leśnym odcinku spotykam znajomych, którym towarzyszę w drodze do Radomska. Dowiedziałem się, że jakiś zdolny kierowca staranował "wioślarza". Po pożegnaniu się ze znajomymi ruszam szybko do domu bo znów zaczyna padać i to dość intensywnie.

Komentarze