Miłość jest całkiem blisko

Wolną sobotę trzeba było spożytkować na wyprawę rowerową. Ponieważ mamy początek sezonu w jedną stronę trzeba było się wspomóc koleją. I tu mała refleksja. O ile tabor jeżdżący po wojewódzkie łódzkim jest dobrze przygotowany na przewóz rowerów to nie da się tego powiedzieć o Kolejach Śląskich. Te kompletnie nie są przystosowane do przewozu rowerów. Niby mają miejsca z hakami gdzie można powiesić jednoślad. Niestety haki są za nisko o jakieś 20 cm i są bezużyteczne.
Z przesiadką w Częstochowie dotarłem do Myszkowa skąd ruszyłem już Gwidonem w stronę Radomska. Po wydostaniu się z Myszkowa skierowałem się w kierunku miejscowości Postęp. Ku mojemu zaskoczeniu przez pewnie odcinek towarzyszyła mi najpierw szutrowa, potem asfaltowa ścieżka rowerowa. Już po przejechaniu kilkunastu kilometrów trafiłem do miejsca docelowego dzisiejszej wycieczki a mianowicie miejscowości Miłość.


Poza oryginalną nazwą miejscowość nie ma praktycznie nic innego do zaoferowania. Ot dwie ulice i kilka domów. Jest też Ranczo, które może kiedyś odwiedzę. Robiąc krótki postój zasięgnąłem języka u autochtonów jak najszybciej dotrzeć do miejscowości Poraj. Okazało się to banalnie proste. W końcu co może być skomplikowanego w jeździe cały czas główną drogą? Jadąc spokojnym tempem w miejscowości Jastrząb z prawej strony podziwiałem czekający na rozpoczęcie sezonu Zalew Poraj. Po dotarciu do miejscowości, od której nazwę bierze zbiornik wodny szykowałem się na pierwszy tego dnia poważny podjazd w miejscowości Choroń. Może nie jest on zbyt stromy na całym odcinku, ale zmęczyć się można. Za chwilę w Biskupicach czekał na mnie kolejny, a potem dość szalony zjazd w kierunku Olsztyna. Ten ostatni widać, że dopiero szykuje się do sezonu choć pierwsi turyści już nieśmiało udają się zwiedzać miejscową warownię. Ja robię jedynie przerwę na mały obiad i ciepłą herbatę po czym ruszam w dalszą drogę. Tę znam bardzo dobrze, w końcu mnóstwo razy się już tamtędy jechało. Jadąc spokojnie odhaczam kolejne miejscowości. W Garnku w Parku im. Braci Reszke robię krótki postój na gorącego czaju łyk i małe co nieco. 


Przenikliwe zimno sprawia, że wybieram krótszą drogę i przez Borowę i Skrzypiec dojeżdżam do Gidle. Stamtąd mam już zaledwie kilkanaście kilometrów do domu. 

Komentarze