Powypadkowy reset w Białym Brzegu

Tak sobie myślę, że nawet po legendarnych już wydarzeniach w Garnku z 2014 roku nie miałem takich obaw przed ponownym wyruszeniem w rowerowe wojaże jak dziś. Wyruszając dziś ciągle w głowie kołatały mi się myśli czy aby znów na swojej drodze nie spotkam jakiegoś bezmyślnego głupca, który będzie narażał moje zdrowie a nawet życie. Jednak pasja u mnie jest chyba większa od zdrowego rozsądku stąd zdecydowałem, że trzeba ponownie wsiąść na rower i sprawdzić jak w dalszej trasie po operacji będzie się sprawował Gwidon.
Wyruszyłem dziś do miejsca, które znają chyba wszyscy byli i obecni harcerze Hufca ZHP z Radomska. Mowa rzecz jasna o Stanicy w Białym Brzegu. To tam za trzy tygodnie Starostwo Powiatowe w Radomsku planuje zorganizować I Zlot Turystyczny, w którym i Klub PTTK z Radomska weźmie czynny udział. Dziś mimo silnie wiejącego wiatru był dobry moment aby przejechać trasę rajdu oraz zlustrować zlotową bazę.
Wyjechałem w kierunku Kobiel Wielkich. Na wysokości Łowicza zboczyłem nieco z drogi głównej i pojechałem przez Karsy. Tam skręciłem znów na Kobiele. Po dojechaniu do tej miejscowości ruszyłem dalej na Wielgomłyny i Krzętów. W tej ostatniej miejscowości nie pierwszy już raz przejechałem przez drewniany most będący granicą powiatu radomszczańskiego. Tak się zastanawiam czy dożyję chwili kiedy powstanie tam most z prawdziwego zdarzenia?
Z Krzętowa już tylko kilka kilometrów i jestem w Dobromierzu. Tam robię drobne zakupy i śmigam do miejsca docelowego. W Rączkach próbuje się ze mną ścigać dwoje małolatów. Niestety narzucone przeze mnie tempo wytrzymali przez jakieś 200 może 300 metrów. Za Rączkami skręt w lewo, potem w prawo i już jestem w Stanicy Harcerskiej w Białym Brzegu.


Na pierwszy rzut oka miejsce, w którym ostatni raz byłem ponad 30 lat temu niewiele się zmieniło. Brama wjazdowa, po prawej stronie stołówka i kuchnia plus sanitariaty. Po lewej trzy pawilony. Jak na kulturalnego człowieka przystało zgłaszam swoją obecność władzom Stanicy, od których dostaję zgodę aby trochę pokręcić się po obozowisku. Okazuje się, że w Białym Brzegu są i znajomi z dawnych lat. Po baczniejszych oględzinach stwierdzam, że nie ma już placu apelowego jest za to kilka domków i altan, których nie było. Zastanawiam się czy płynie jeszcze strumyk, który był tuz przy stanicy. Okazuje się, że niewiele z niego zostało. Właściciel terenu obok stanicy urządził staw a strumyk ledwie dyszy. Podjeżdżam jeszcze nad brzeg Pilicy. Niedaleko były stawy, w których pływały łabędzie. Niestety pozostało po nich jedynie wspomnienie.
Po dłuższym odpoczynku czas ruszać w drogę powrotną. Jadę na Przedbórz, gdzie ucinam się tradycyjny panel dyskusyjny ze znajomym arbitrem piłkarskim.
Droga powrotna od Przedborza do łatwych nie należała. Silnie wiejący boczny i przeciwny wiatr mocno nadwyrężyły moje siły. Od 70 km zaczęło dawać o sobie znać również kontuzjowane lewe kolano. W Zakrzewie musiałem zrobić pauzę na jedzenie bo sił miałem coraz mniej. Po odpoczynku ruszyłem dalej powoli dojeżdżając do Radomska zaliczając jednocześnie nieco ponad 92 km. Niby nieźle jak na pierwszą wycieczkę po kwietniowym feralnym wypadku. 

Komentarze