Groty Mechowskie z prastarą osadą w Sławutowie

Jastrzębia Góra najwyraźniej nie była zachwycona, że tak szybko opuszczam nadmorskie tereny naszego kraju. Toteż niebo zasnuły ołowiane chmury, z których zaraz po moim odjeździe zaczęło najpierw delikatnie a od Łebcza już dość intensywnie padać. We wspomnianym Łebczu skręciłem w drogę rowerową, którą dojechałem do Starzyńskiego Dworu. Tam na przystanku autobusowym musiałem odczekać ulewę. Kiedy nieco ustało ruszyłem w kierunku pierwszej miejscowości, którą chciałem odwiedzić a mianowicie Mechowa. Zanim tam dojechałem zdążyłem niestety zmoknąć, gdyż w okolicach miejscowości o jakże interesującej nazwie Zdrada znów zaczęło intensywnie padać. Na szczęście po tym jak dojechałem do Grot Mechowskich przestało padać. Pewnie się zastanawiacie cóż ja znów wymyśliłem ciekawego? 


Otóż w Mechowie znajduje się bodaj najkrótsza w Polsce podziemna trasa turystyczna. Liczy ona około 60 metrów. Mało, ale warto zainwestować dwa złote aby to miejsce odwiedzić.
Z Mechowa ruszyłem z powrotem do drogi główniej. Tam skręcam w prawo i jadę do drugiego miejsca docelowego, które zamierzałem dziś odwiedzić. Początkowo zamierzałem skręcić na Brudzewo a koniec końców dojechałem aż do Sławutówka. W sklepie robię drobne zakupy i ruszam dalej. Po lewej stronie mijam Park Ewolucji. Z zewnątrz wygląda na fajnie miejsce dla dzieci. Ja jadę dalej kierując się zgodnie z oznaczeniami do Osady słowiańskiej w Sławutowie. Wstęp do niej kosztuje 15 złotych. Można zapłacić kartą płatniczą co nie zawsze w tego typu obiektach jest możliwe.
Po uregulowaniu należności możemy się przenieść w czasie do czasów prastarych Słowian. Sam gród może nie jest zbyt duży, ale mamy kilka chat, przy których przewodnicy opowiadają o życiu naszych przodków. Można zatem zobaczyć chatę rybacką czy zielarską. Dużym atutem tego miejsca jest organizowanie warsztatów. Dzięki nim możemy sobie ulepić gliniane naczynko czy też zmierzyć się z trudną sztuką obróbki bursztynu. Warto dodać, że przy osadzie są także zwierzątka. 


Kiedy opuszczałem osadę Słowian znów zaczęło padać. Do Pucka nie było zbyt daleko więc nie zmokłem za bardzo. W samym Pucku odwiedziłem jeszcze tzw. Szpitalnik czyli oddział miejscowego Muzeum. Następnie udałem się na rynek na obiad. Na pożegnanie z morzem zafundowałem sobie również dobrą kawę. Najwyraźniej pogoda zlitowała się nade mną i w końcu przestało padać. Mogłem więc podjechać do portu rybackiego gdzie w lutym 1920 gen. Józef Haller dokonał symbolicznych zaślubin Polski z morzem. 


Podjechałem jeszcze na niewielkie molo, skąd rozciąga się ładna panorama na Półwysep Helski. Można byłoby tam zostać ale trzeba było śmigać na dworzec aby przypadkiem nie spóźnić się na pociąg.

Komentarze

  1. Ciekawy i bardzo zachęcający opis, tylko jakby te zdjęcia były troszkę większe to cudownie by się to czytało. Pozdrawiam słodko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam, że w sumie tak niedaleko mnie jest takie fajne miejsce jak Groty Mechowskie czy ta osada słowiańska. Na pewno postaram się je odwiedzić, choć pewnie raczej wiosną niż jesienią ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz