Rowerowa parada wokół Staszowa

Weselnicy, którzy bawili w cisowskim Leśnym Dworku nie bardzo dali mi pospać. Cóż poradzić. Podobnie jak wczoraj około 6:45 ruszyłem w kierunku Kurozwęk czyli głównej bazy 67. Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy. Powoli przyzwyczajam się do 30 kilometrowego dojazdu do Kurozwęk, który codziennie pokonuję dwukrotnie. Ranek był dziś w miarę ciepły choć w drodze do Kurozwęk towarzyszyły mi ołowiane chmury. W miarę sprawnie dojechałem do bazy zlotu. Tam w asyście policji ponad 800-osobowa grupa turystów kolarzy ruszyła do Staszowa. Imponująco wyglądał ów barwny korowód rowerów. Im bliżej byliśmy Staszowa tym bardziej zapowiadało się, że będzie padać. Tak też się stało. Najpierw delikatnie a od rynku w Staszowie gdzie machałem do przechodniów niczym Pierwszy Sekretarz podczas wiecu z okazji 1 maja coraz bardziej. Po dojechaniu nad zalew w Staszowie padało już bardzo mocno. Intensywnie padało podczas oficjalnego otwarcia Zlotu UECT, kiedy to po kolei przemawiali kolejni lokalni prominenci. A było ich całkiem sporo. Nie ma się jednak co dziwić. Taka impreza w Staszowie i to jeszcze w roku wyborczym? Trudno o lepszą promocję! Przemówienia trwały dobrą godzinę a kiedy wreszcie się skończyły przestało padać. Po oficjalnym otwarciu mieliśmy godzinę wolnego. Większość czasu spędziłem w kolejce po kiełbasę z grilla. W samo południe nasz barwny korowód ruszył na rundę wokół Staszowa. Wzbudzając zainteresowanie mieszkańców jechaliśmy w kierunku miejscowości Rytwiany. Tam zatrzymaliśmy się w parku, gdzie onegdaj był zamek. 


Z dawnej warowni zostały tylko resztki. Co by nie mówić miejsce całkiem ładne i warte odwiedzenia. Warto jeszcze wspomnieć, że na miejscu czekała na nas grochówka. Stanie w gigantycznej kolejce mi się nie uśmiechało stąd zdecydowałem wracać się z powrotem. Po drodze spróbowałem miejscowej oranżady i śmignąłem do Kurozwęk. Nie bawiłem się w żadne kluczenie po okolicznych drogach. Jechałem główna drogą na Chmielnik. Po drodze odbiłem w bazy w Kurozwękach. Dziś niedziela więc w przy pałacowej kawiarni zamówiłem mrożona kawę i lody.
Po deserze już mam ruszać a tu zaczyna padać. Myślę sobie trudno. Ubieram kurtkę przeciwdeszczową i jadę w kierunku miejscowości Raków. Deszcz towarzyszy mi przez około 5 km. W samym Rakowie planuję zatrzymać się w tym samym lokalu co wczoraj aby napisać relację. Jest on jednak zamknięty. Podjeżdżam do restauracji na Bardzkiej skąd dziś relacjonuję.
Do miejsca noclegowego mam jeszcze około 18 km, a więc jakąś godzinę drogi.

Komentarze

  1. Uwielbiam takie wyprawy rowerowe Europa staje się coraz bardziej przyjazna dla rowerzystów dzięki czemu możemy jeździć na zagraniczne wycieczki na rowerze. Polecam np wyprawę rowerem do Czech niesamowite widoki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz