Pagórkami wokół Przemyśla

Niezbyt często zdarza mi się chwalić polskie koleje, ale dziś wyjątkowo jest za co. Jechałem dziś do Przemyśla z przesiadką w Krakowie. Nie ukrywam, że byłem mile zaskoczony jak pozytywnie zmienił się tabor polskich kolei. Wydzielone miejsca dla rowerów, to powoli norma w polskich kolejach. Niestety w parze z unowocześnianiem taboru nie idzie poprawa mentalności pracowników kolei. Tego niestety mogłem doświadczyć na dworcu w Przemyślu jakiś buc z ochrony dworca nie pozwolił mi przejść rowerem przez tory, tylko kazał taszczyć rower po schodach. Postanowiłem, że nie będę się z bucem dochodził i odpuściłem. Udałem się na krótkie zwiedzanie przemyskiej starówki, która po mojej wizycie sprzed dwóch latach skradła moje serce. 


Nie będę się zbytnio rozwodził co można w Przemyślu zwiedzić bo o tym pisałem już przy okazji mojej pierwszej wizyty w tym urokliwym mieście. Po krótkim rekonesansie ruszyłem na małą przejażdżkę wokół Przemyśla. Wyjeżdżając za rogatki miasta przypomniałem sobie jak dwa lata temu jechałem do Przemyśla od strony Arłamowa. Pagórkom nie było końca. Tak też było i dziś choć dystans jaki pokonałem był raczej skromny. Pojechałem przez Pikulice, Grochowce do Fredropola. Tam ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu w jednym ze sklepów zauważyłem Celestynkę. Bardzo dobry napój, który śmiało mogę polecić. Z Fredropola pojechałem na Młodowice. To miejscowość znajdująca się tuż przy granicy z Ukrainą. Dalej przez Hermanowice i Nehrybkę wróciłem do Przemyśla. Tam na rynku zjadłem niezły makaron i udałem się do bazy noclegowej w dzielnicy Zasanie. Jutro czeka mnie bardzo ciekawy dzień. Aż strach pomyśleć co się będzie działo. 

Komentarze