Pstrąg z Rzędowia na początek sezonu

Tradycją ostatnich lat stają się moje rowerowe wyprawy do miejscowości Rzędowie. Zwykle maja one miejsce po pokonaniu pierwszego tysiąca kilometrów w danym roku kalendarzowym. W tym roku z uwagi na fatalne warunki pogodowe przyszło mi czekać na wycieczkę do Rzędowia aż do początku kwietnia.
Wolne czwartkowe popołudniu w połączeniu z wyjątkowo ładną pogodą wręcz zachęcało do wycieczki rowerowej. Po powrocie z pracy ruszyłem więc na krótki rekonesans trasy, którą w najbliższą niedzielę będziemy pokonywać wraz z klubowiczami PTTK.
Na drodze wiodącej przez Lipie i Szczepocicie mnóstwo dziur. Jak to zwykle po zimie można by rzec. Korzystając z pięknej pogody robię krótki postój nad Wartą.


Dalej śmigam w kierunku Kijowa. Za tą ostatnią miejscowością wjeżdżam na leśny dukt, który będzie mi towarzyszył przez najbliższe kilka kilometrów. Po drodze mogę podziwiać Jak z zimowego snu powoli do życia powraca przyroda. Jadę w miarę szybko więc sprawnie docieram najpierw do Prusicka. Następnie jadąc krótki odcinek drogą wojewódzką dojeżdżam do Rzędowia. Zamawiam wędzonego pstrąga. W toku rozmowy z właścicielem okazuje się, że w niedzielę z uwagi na zakaz handlu może być zamknięte. Ostatecznie umawiamy się na telefon na sobotę. Wówczas mam mieć pewna informację czy jest sens przyjeżdżać w niedzielę. W drodze powrotnej zahaczam o Kaflarnię. Tam ma być otwarte. Zawijam jeszcze do smażalni w Kuźnicy. Tam nie ma żywej duszy. Ale jest informacja, że w niedzielę jest czynne od godz. 11:00. Są więc jakieś alternatywy co do niedzieli. W drodze powrotnej jadę do Nowej Brzeźnicy a stamtąd prosto do Radomska.  

Komentarze