Bąkowa Góra na bis

Niezwykle rzadko zdarza się tak, abym dzień po dniu pokonywał tę sama trasę. Zwłaszcza taką, która liczy ponad 100 km. Dziś akurat miał miejsce taki przypadek. Wczoraj robiłem objazd by dziś poprowadzić rajd członków i sympatyków Klubu Turystycznego PTTK w Radomsku.
Na starcie prócz mnie stawiło się jeszcze 11 osób. Nie spiesząc się zbytnio ruszyliśmy w kierunku Kobiel Wielkich. Tam zrobiliśmy krótki postój i ruszyliśmy do Wielgomłyn, gdzie miał miejsce nieco dłuższy popas. Po regeneracji sił można było jechać w kierunku Przedborza. Trasa do lekkich nie należała zwłaszcza w okolicach Sokolej Góry, gdzie trzeba było pokonać spory podjazd. W samym Przedborzu zatrzymaliśmy się na moment przy miejscowym zalewie, który dopiero szykuje się do początku sezonu. Nieco dłużej zabawiliśmy na przedborskim rynku.
Z Przedborza ruszyliśmy do głównego celu naszej dzisiejszej wycieczki tj. Bąkowej Góry. Po drodze czekało na nas kilka podjazdów. Ale to nic dla wytrawnych rowerzystów. Po dotarciu do Bąkowej Góry zakręciliśmy w prawo aby w lesie nieco odpocząć i zobaczyć miejsce, w którym UB w 1946 roku porzuciło ciała zamordowanych żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Po powrocie do centrum miejscowości czekała nas wspinaczka do ruin zamku. Dziś miałem szczęście, gdyż udało się uzyskać zgodę na wejście na teren gdzie znajdują się ruiny zamku, o który w powieści "Jelita" wspominał Kraszewski.


Krótki odpoczynek i można było jechać w kierunku Ręczna. Po drodze zboczyliśmy nieco w prawo do Majkowic. Niestety dobre humory próbował nam popsuć silnie wiejący przeciwny wiatr. W Majkowicach kolejny postój. Tym razem przy miejscowych ruinach zamku. Wiatr nie odpuszczał i wiał coraz mocniej. Z przystankiem w Ręcznie jechaliśmy w stronę Gorzkowic. Na dłuższą chwilę zatrzymaliśmy się na Pociesznej Górce. Dalej jechaliśmy na Gorzkowice i Gorzędów. W tej ostatniej miejscowości skręciliśmy w lewo na Chrzanowice. Na szczęście wiatr nieco ucichł. Spokojnie mogliśmy więc dojechać do drogi głównej. Stamtąd ostrożnie śmigaliśmy do Radomska.
W dobrych humorach, cali i zdrowi dotarliśmy na metę z poczuciem dobrze wykonanego zadania. A nie było ono łatwe, bo w sumie trzeba było pokonać ponad 108 km.     

Komentarze