Odkrywka Kleszczów na początek sezonu

Choć w tym roku pokonałem już ponad 1400 km to o oficjalnym otwarciu rowerowego sezonu 2018 można mówić dopiero dziś. Nie ma co ukrywać tegoroczna zima zaatakowała późno, ale niestety dość skutecznie. Na szczęście wydaje się, że powoli zaczyna zwyciężać wiosna. A to oznacza tylko jedno. Będzie można częściej organizować bliższe lub dalsze wyprawy rowerowe.  
Wyboru zbyt dużego jeśli chodzi o początek sezonu nie miałem. Początkowo planowałem garnek, ale niestety Gwidon po ostatnim sezonie jest w bardzo złym stanie technicznym. Trzeba było więc wymyślić jakąś krótszą trasę. Wybór padł więc na odkrywkę kopalni węgla brunatnego w Kleszczowie.
Już pierwsze kilometry pokazały, że faktycznie wiosna powoli się zaczyna. Przyjemne 10 stopni a do tego tu i ówdzie przebiegające sarny potwierdzają, że powoli przyroda budzi się do życia. Niespiesznie jechałem do Dobryszyc, następnie przez Wiewiórów, Brudzice i Łuszczanowice dotarłem do miejsca docelowego. 


Przy punkcie widokowym okazało się, że nie tylko ja wpadłem na pomysł aby odwiedzić to miejsce. Oczywiście nie byłem tam pierwszy raz. Nie zmienia to faktu, że ilekroć tam jestem to zawsze zachwyca mnie to miejsce. I tak się dziś zastanawiałem czy kiedykolwiek dane będzie mi zobaczyć, że obecna odkrywka zostanie zamieniona na wielkie jezioro? Było by super móc zestawić zdjęcia te robione teraz z tymi, które być może zrobi się za lat 40 czy 50.
W drodze powrotnej nieco przeszkadzał przeciwny wiatr. Nie był jednak aż tak bardzo uciążliwy. na końcówce etapu wjechałem jeszcze na kawę i mini torcik do Malutkie Resort.
I tak przejechałem dziś 46 km. Niby nie dużo, ale zawsze to lepsze niż nic.

Komentarze