Rajd po ziemi pałuckiej

Powoli kończy się moja wyjątkowo długa wyprawa rowerowa. Dziś postanowiłem objechać sobie nieco ziemię pałucką, aby móc delektować się jej różnorodnością. 
Ruszyłem z Podgórzyna, gdzie stacjonuję w kierunku Łabiszyna. Odcinek ten już pokonywałem, tyle że w drugą stronę. Jechało się bardzo sympatycznie gdyż nie wiało tak jak wczoraj. W Łabiszynie zrobiłem sobie rundę po mieście i ruszyłem w kierunku Szubina. Tam również pokręciłem się po tym niewielkim miasteczku. Zatrzymałem się także w Muzeum Ziemi Szubińskiej. Pani kustosz oprowadziła mnie po obiekcie. Mamy tam kilka mniejszych i większych sal wystawowych. Mnie najbardziej podobały się te o znanym i nieznanym Szubinie a także wystawa zdjęć wykonanych przez miejscowego mistrza fotografii Jakuba Szubertowskiego. 
Z Szubina niespiesznie ruszyłem w kierunku Kcyni. Stamtąd pojechałem do miejscowości Gołańcz. Chciałem zobaczyć jak wygląda miejscowy zamek. Po krótkim błądzeniu udało mi się tam trafić. Obiekt niestety nie jest zagospodarowany, ale na szczęście ogrodzony co zapobiega dewastacjom.


Mając bardzo dobry czas ruszyłem jeszcze w kierunku miejscowości Margonin. Dopiero stamtąd skierowałem się na Wągrowiec. Ten odcinek pokonywałem w ubiegłym roku jadąc z Chodzieży do Gniezna. Na sporym kawałku prowadzi ładną ścieżką rowerową. Sprawnie dotarłem do Wągrowca. Wbrew obawom bez większych problemów udało mi się wydostać na drogę prowadzącą do Janowca Wielkopolskiego. Lokalna droga o znikomym ruchu to jest to co lubię. W Rąbczynie na 126 km w Maranto Bistro robię przerwę na obiad. Ku mojemu zaskoczeniu było nie tylko smacznie ale i tanio. A skoro już o Rąbczynie mowa to warto wspomnieć, że miejscowa gorzelnia produkuje spirytus. 
Po obiedzie nie chce mi się dalej jechać, ale trzeba. Zbliżam się do Janowca Wielkopolskiego. W Włoszanowie chciałem zastosować skrót i zaoszczędzić kilka kilometrów. Jednak ze względu na brak oznakować nie uda mi się go odnaleźć i muszę zajechać do janowca Wielkopolskiego. Stamtąd już prosto do Żnina. Tuż za Cerekwica dołączył do mnie miejscowy cyklista. Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę jadąc zacnym tempem. Okazało się, że pan kiedyś trenował kolarstwo. Co było widać bo noga dobrze mu podawała. 
W Żninie odwiedzam jeszcze miejscowym Oddział PTTK, gdzie odbieram Pałucką Odznakę Krajoznawczą w stopniu brązowym. Na chwilę zatrzymuje się nad Jeziorem Żnińskim Małym.


Dziś startują tam Mistrzostwa Polski w narciarstwie wodnym. Przyglądam się treningowymi zawodników. Po chwili ruszam w kierunku Podgórzyna. Na miejscu dokręcam jeszcze brakujący dystans tak aby zamknąć się w okrągłym 168 km. 

Komentarze