Staruszek Dąb Bartek

Na tegorocznej liście miejsc do zwiedzania umieściłem m.in. Dąb Bartek. Napisałem, że to najstarszy dąb w Polsce. Jeden z czytelników wskazał, że to nieprawda. Możliwe. Nie zmienia to faktu, że Dąb Bartek należy do najstarszych w naszym kraju. 
Optymistyczne prognozy pogody na poniedziałek zachęcały do wyprawy. Wczesnym rankiem ruszyłem utartym szlakiem w kierunku Przedborza. Tam niemal tradycyjnie zakupy w sklepie państwa Nowaków i dalej w drogę. Podobnie jak do Chęcin jechałem przez Wojciechów, Piskorzeniec, Rudę Pilczycką, Rytlów. Ponieważ jechałem tamtędy nie pierwszy raz przywykłem, że fragmentami będzie się jechać bardzo ciężko. Wszystko przez fatalną nawierzchnię. W miejscowości Mnin tradycyjnie krótka przerwa na oranżadę z Krasnalem. Byłem zaskoczony, że nikt nic ode mnie nie chciał, choć nie brakowało miłośników złocistego trunku. 
Po krótkim odpoczynku ruszyłem w kierunku Łopuszna i Strawczyna. W tej drugiej miejscowości zatrzymałem się na krótko w miejscu, gdzie urodził się Stefan Żeromski. Przy okazji uciąłem sobie krótki panel z panem od remontu dróg. Tradycyjnie padły pytania: skąd i dokąd jadę. Życzliwe - "szerokości" i można było kontynuować podróż. Nie ukrywam, że jechałem trochę niepewnie. W końcu zbliżałem się do Kostomłotów a więc bardzo ruchliwej DK 74. Na szczęście przy pomocy świateł udało mi się sprawnie przedostać na drogę prowadzącą do Samsonowa i Zagnańska. W Tumlinie czekało mnie kilka bardzo wymagających podjazdów. 
Docieram do Samsonowa. Punkt informacji turystycznej niestety zamknięty. Ale nic to. Jeszcze tylko kilka obrotów korbą i na 109 km docieram do Dębu Bartek. Przy okazji okazuje się, że w tym roku pokonałem już 4000 km.


"Bartek" robi wrażenie. Ma blisko 30 metrów wysokości, a obwód pnia do kilkanaście metrów. Widać, że dąb jest wiekowy. Od lat chyli się ku upadkowi, ale dzięki podporom nie stracił żadnego z imponujących konarów. Poza uginającymi się konarami "Bartek" zmaga się też z próchnicą. naukowcy szacują, że zdrowa tkanka dębu waha się od 5 do 20 centymetrów. 
Podjeżdżam jeszcze do Urzędu Gminy w Zagnańsku po pamiątkową pieczęć i zawracam. Jeszcze raz przejeżdżam obok "Bartka". W Samsonowie zatrzymuję się przy ruinach huty Józef. 


Inicjatorem jej budowy był w 1817 roku Stanisław Staszic. Huta funkcjonowała przez blisko 50 lat. W 1866 roku została zniszczona przez Rosjan. Wszystko przez to, że podczas powstania styczniowego produkowała broń dla powstańców. 
Decyduję, że nie będę wracał tą sama drogą. Kieruje się na Odrowąż. Czeka mnie niezła sinusoida. Raz pod górę, raz w dół. I tak przez 16 km. W Odrowążu wyjeżdżam na DK 42. Kilka podjazdów trochę mnie zmęczyło. A czekały na mnie kolejne. Swoje zrobiła również coraz wyższa temperatura. W Końskich na 152 km trzeba było zrobić przerwę na placek po węgiersku. 
Po krótkiej regeneracji sił ruszyłem w dalszą podróż. Znów czekało na mnie kilka mocnych podjazdów. Wysoka temperatura w szybkim tempie pozbawiała mnie zapasów picia. W Fałkowie robię przerwę na uzupełnienia zapasów. 
Mimo gorąca jechało się w miarę dobrze. W Strzelcach Wielkich na 202 km ostatnia przerwa na jedzenie. Jeszcze tylko niecałe 30 km i jestem w domu. 
Licznik wskazał nieco ponad 231 przejechanych kilometrów. A to oznacza najlepszy wynik w tym roku i czwarty na liście najdłuższych jakie pokonałem Gwidonem. 

Komentarze

  1. Gdyby kogoś zapytać o nazwę dębu, pewnie szybko skojarzyłby z Bartkiem. Może nie jest najstarszy, ale najbardziej znany. Gratuluję tegorocznego dystansu. To 10 % równika.

    OdpowiedzUsuń
  2. u Bartka byłam ostatni raz w podstawówce więc miło jest go zobaczyć raz jeszcze, choćby tylko na zdjęciu. nadal trzyma się dobrze, chociaż od razu widać, że staruszek z niego. o Hucie Józef nigdy nie słyszałam, ale już mam ją na liście miejsc do odwiedzenia jak w końcu zawitam w moje rodzinne strony.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz