W poszukiwaniu Wiosny...

Stali czytelnicy mojego bloga z pewnością przypominają sobie moją ubiegłoroczną wyprawę rowerową podczas, której zwiedziłem m.in. miejscowości: Niebo, Piekło i Gruszkę. Przeoczyłem wówczas, że w pobliżu jest jeszcze jedna miejscowość o ciekawej nazwie a mianowicie Wiosna. Dziś nadszedł czas aby nadrobić zaległości i poszukać Wiosny, tym bardziej, że prognozy pogody na następne dni nie są zbyt optymistyczne. 
Ruszyłem utartym szlakiem w kierunku Przedborza. Tam tradycyjnie krótka przerwa na zakupy w sklepie państwa Nowaków. Z Przedborza ruszam w kierunku Rudy Malenieckiej. Tuż za Przedborzem zaczynają się hopki, które będą mi towarzyszyć na sporym odcinku. Sobotnia wspinaczka na Górę Kamieńsk sprawiła, że podjazdy nie były zbyt męczące. Bardziej uciążliwy był wiejący w twarz wiatr. Nie ma co ukrywać dał mi się we znaki i opóźniał podróż. W Rudzie Malenieckiej robię sobie krótką przerwę na jedzenie. Jeszcze tylko niewielki odcinek i jestem w Końskich. Robi się przyjemnie ciepło a do tego co ważne ustaje wiatr. Jadę w kierunku dwóch miejscowości o ciekawych nazwach. Po drodze napotykam trzech młodzieńców, którzy próbują naprawić rower. Zatrzymuje się. Sięgam po zestaw naprawczy. Niestety chłopcy chcąc wyciągnąć dętkę zrobili to na tyle nieumiejętnie, że zwyczajnie zrobili dwie dodatkowe dziury, których nie da się w żaden sposób naprawić. Trudno nie będę Miłosiernym Samarytaninem. 
Docieram do Nieba. Zdjęcie przy tabliczce z nazwą miejscowości i na końcu wsi postój w miejscowym sklepie. Przez las docieram do Piekła. Niestety komuś przeszkadzała tabliczka z nazwą miejscowości i ja zwyczajnie zabrał. Brak słów po prostu. Jadę w kierunku Sielpi Wielkiej. Na chwilę przystaję i ucinam sobie krótki panel dyskusyjny z dwiema paniami, które sprzątają wokół swojej posiadłości. Sprawnie docieram do Sielpi Wielkiej. Tam zamierzam zwiedzić Muzeum Zagłębia Staropolskiego. Wjeżdżam przez uchyloną bramę. I jadę do kasy. Niestety wszystkie drzwi pozamykane na cztery spusty. Na wrotach informacja, że Muzeum nieczynne do 31 marca i numer telefonu. Dzwonię i pytam dlaczego jest zamknięte. Pani tłumaczy mi, że Muzeum zostało przekazane gminie Końskie. Czy zostanie jeszcze kiedyś otwarte? Tego nie wie nikt. Szkoda, bo to był jeden z ciekawszych obiektów. Szlakiem Green Velo jadę w kierunku Radoszyc. Przy DK 74 odbijam w prawo. Jadę krótki odcinek przez las i w końcu jest! Na setnym kilometrze docieram do Wiosny. Przejeżdżam przez całą miejscowość w poszukiwaniu sklepu.


Sklepu jednak nie ma. Zatrzymuję się przy posesji sołtysa. Po chwili pojawia się właściciel. Proszę sołtysa o potwierdzenie przejazdu. Pan Stanisław okazał się bardzo sympatyczny. Ucięliśmy sobie krótki panel dyskusyjny. Przy okazji zostawiłem adres bloga. Mam nadzieję, że pan Stanisław, którego pozdrawiam, kiedyś tutaj zajrzy. 
Wracam na Green Velo, którym docieram do Radoszyc. Tam przerwa na posiłek. Wybór pada na Pizzerię Fantazję. Wybieram tradycyjną pizzę bez żadnych udziwnień. Przy okazji oglądam powtórkowym odcinek Kuchennych Rewolucji z Nieznanic, w których nie tak dawno byłem. W Jakimowicach kończy się droga asfaltowa. Przez kilka kilometrów jadę przez las. Jadę na tzw. azymut. Jadąc prosto muszę wyjechać w Rudzie Pilczyckiej. Leśny dukt ciągnie się dość długo. W końcu docieram do drogi asfaltowej. I teraz pytanie: skręcić w prawo czy lew? Z mapy wynika, że trzeba skręcić w prawo. Na szczęście pojawia się na rowerze jeden z autochtonów, który utwierdza mnie w przekonaniu, że wybrałem dobry kierunek. Jeszcze tylko Piskorzeniec, Wojciechów i jestem w Przedborzu. Zatrzymuje się na herbatę w sklepie pan Arka.
Po blisko godzinnym odpoczynku ruszam dalej. W Wierzbowcu mijam przewróconego tira. Jedzie mi się całkiem dobrze. Przy okazji rośnie średnia prędkość całego etapu. W Zakrzewie mija mnie pędzący tir. Podmuch by na tyle silny, że spycha mnie na pobocze. Na szczęście nic mi się nie stało. Jeszcze tylko kilkanaście kilometrów i jestem w Radomsku. Licznik wskazuje 177 km. Niezły wynik jak na początek kwietnia. 

Komentarze