Widok na odkrywkę węgla z perspektywy Żłobnicy

Czy aby dziś na pewno jest pierwszy wiosny? Poranek wskazywał bardziej na późną jesień niż pierwszy dzień astronomicznej wiosny. Na szczęście popołudniu pogoda się poprawiła i można było ruszyć na pierwszy wiosenny trening. 
Mniej więcej rok temu byłem zobaczyć punkt widokowy na odkrywkową kopalnię węgla brunatnego w Kleszczowie. Tym razem chciałem odwiedzić drugi punkt widokowy, który znajduje się w Żłobnicy. Pojechałem do Dobryszyc. Stamtąd śmignąłem przez Wiewiórów i Brudzice w kierunku Łuszczanowic. Minąłem granice powiatu radomszczańskiego i mogłem wjechać na drogę rowerową, która będzie mi towarzyszyć przez większą część etapu wiodącego przez gminę Kleszczów. Dojeżdżam do Żłobnicy. I odwieczne pytanie jak trafić na wyznaczonego celu. Niestety ani pół znaku informacyjnego. Co gorsza nie było też sklepu, w którym można byłoby zasięgnąć "języka". W końcu udało się. Jest sklep. Wchodzę, robię drobne zakupy i pytam o punkt widokowy. Okazuje się, że jestem bardzo blisko celu. Docieram na miejsce docelowe. A tu niespodzianka. Nie dość, że remont drogi to jeszcze niby teren kopalni i nie wolno wchodzić. No cóż, nie po to jechałem tyle kilometrów aby sobie zdjęcia nie zrobić. Najwyżej złapie mnie ochrona i zapłacę mandat.


Nie ma się co oszukiwać. Widok robi wrażenie. I co by nie powiedzieć punkt widokowy w Żłobnicy bardziej mi się podobał niż ten kleszczowski. 
Aby nie wracać tą sama drogą w Łuszczanowicach skręciłem na Chorzenice. Tam skręt na Brudzice i przez Lgotę Wielką, Woźniki i Rożny dotarłem do domu. 
Na powitanie wiosny pokonałem nieco ponad 58 km. Wynik niby niezły. Ale formy jak nie było tak nie ma. 

Komentarze