A może by tak pojechać do Garnka...

Piękna pogoda zachęcała do niedzielnej wyprawy rowerowej. Wybór trasy nie był zbyt trudny. Garnek - kultowa wręcz miejscowość. I aż dziw, że nie byłem tam blisko rok. Warianty wyprawy do Garnka. Jedna, krótsza przez Skrzypiec. Druga dłuższa przez Świętą Annę. Korzystając ze sprzyjającej aury wybrałem dłuższą opcję. Pojechałem więc na Gidle, Pławno, Ciężkowice i Cielętniki. Przed Dąbrową Zieloną zaczęło mocno wiać co nie sprzyjało kręceniu. W Świętej Annie skręcam na Kłomnice. Jeszcze kilka kilometrów i pokazuje się tabliczka - Garnek. 


Wjeżdżam do centrum miejscowości. Tradycyjnie zatrzymuję się przy sklepie położonym naprzeciwko miejscowego boiska. Robię drobne zakupy. Moją uwagę przykuwa lekko chwiejący się jegomość, który zakupuje bardzo ciekawy pakiet win: "Mocny Byczek" i "Pierwsza Liga". Przyznam szczerze, że pierwszy raz spotkałem się z tymi nazwami.
Po krótkim odpoczynku jadę przez Karczewice, Pacierzów w kierunku Kłomnic. W Bartkowicach robię drugi postój na uzupełnienie płynów. W Kłomnicach skręcam na DK 91 i śmigam w kierunku domu. Po drodze nachodzi mnie pewna refleksja. Widać, że obok rowerzystów na drogi ruszyła też spora grupa "potencjalnych dawców narządów". 
Wiatr jest nieco słabszy, więc lepiej się jedzie. W sumie przejechałem dziś niecałe 76 km. Ale nie ma się co oszukiwać moja forma jest jeszcze daleka od ideału.

Komentarze