Trasa R9 i Wielkopolski Park Narodowy

Bez większych perturbacji nasz narodowy przewoźnik kolejowy dostarczył mnie do Poznania, gdzie jutro będę rozpoczynał dwudniowe szkolenie z zakresu turystyki rowerowej.
Poznań pod względem infrastruktury rowerowej mile mnie zaskoczył. Co prawda musiałem wtaszczyć Gwidona po schodach na główną ulicę, ale to tylko dlatego, że akurat z peronu na którym wysiadłem nie było dostępu do ścieżki rowerowej. Nie zmienia to faktu, że na sam dworzec prowadzą piękne asfaltowe drogi rowerowe. Dalej różnie to wygląda, ale na pewno lepiej niż średnia krajowa. Szybko odbijam w Drogę Dębińską gdzie rozciąga się piękna trasa rowerowa R9. Wszystko dobrze oznakowane, więc człowiek nie błądzi. Aczkolwiek zabrałem ze sobą też mapę aby wiedzieć jak się poruszać. Jechałem spory kawałek. Po pewnym czasie odbijam w prawo do Dolnej Wildy i stamtąd już prosto do Lubonia, gdzie mam bazę noclegową. Okazuje się, że nieco za daleko pojechałem i muszę nieco zawrócić. 
Zostawiam rzeczy i aby nie tracić czasu ruszam na mały rekonesans. Moim celem jest Wielkopolski Park Narodowy. Jadę przez Luboń na Wiry do Komornik. Stamtąd odbijam w lewo na Szreniawę. Docieram do granic Wielkopolskiego Parku Narodowego.



Spotykam sympatyczne niewiasty, które podpowiadają mi jak dojechać do Muzeum Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie. Przy okazji robią mi zdjęcie, które niestety ze względu na dość późno parę jest raczej kiepskiej jakości. Ale cóż, nie ma co narzekać :) Liczą się dobre chęci :) 


Oczywiście jest już po 17:00 stąd nie ma szans na wejście do muzeum w Szreniawie. Dalej jadę do miejscowości Jeziory gdzie główna siedzibę na dyrekcja WPN. Mieści się tam Muzeum Przyrodnicze. Ponieważ robi się już późno zakładam kamizelkę odblaskową. W Jeziorach oczywiście wszystko pozamykane na cztery spusty. Jadę więc do Puszczykowa. Trochę drogą wojewódzką 430, a potem znów trasą R9, która jak niespodziewanie się zaczyna tak i w pewnych momentach się zwyczajnie kończy. Nie inaczej było w Łęczycy tuż przed Luboniem. Ale tu czekała mnie dodatkowa atrakcja. Trasa R9 w pewnym momencie się skończyła metrowym uskokiem. Dalej parafrazując słowa klasyka "nie było niczego". Na szczęście ten odcinek miał maksymalnie 200 metrów. Za przejazdem kolejowym znów pojawiło się R9. 
Docieram do Lubonia. Wraz z przebijaniem się przez Poznań przejechałem dziś 45 km :) 

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Odpowiadając na liczne prośby na przyszłość postaram się wrzucać więcej zdjęć. Choć w innych wpisach czasem jest ich całkiem sporo. Zapraszam do częstego przeglądania mojego bloga zwłaszcza archiwaliów :)

      Usuń
  2. Świetna sprawa takie rowerowe zakręcenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś nam umknęła informacja, że istnieje Wielkopolski Park Narodowy. Do Poznania daleko nie mamy, z chęcią się wybierzemy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam dystans. jestem kompletnym beztalenciem rowerowym i 45 km dziennie to dla mnie marzenie scietej głowy. Szkoda tych zamkniętych muzeów. Jestem ciekawy ekspozycji Przemysłu Rolno-Spożywczego. Jak kolwiek to śmiesznie nie brzmi, takie placówki to prawdziwe perełki. Oprócz eksponatów, przechowuja wiele fantastycznych historii z nimi zwiazanych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również poproszę więcej zdjęć :) Podziwiam za pokonany dystans! Ja to nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w pobliżu roweru ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie, więcej zdjęć, przyłączam się do prośby Renaty :) Ścieżki rowerowe... Taaaak, gdy się u mnie pojawią kupię w końcu rower, póki co nie ryzykuje życia...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak byłam w Poznaniu to chciałam odwiedzić Wielkopolski Park Narodowy, ale wszyscy mi odradzali, że nic tam nie ma ciekawego. I koniec końców dalej tam nie byłam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz