Z wizytą u sołtysa, którego nie ma

Rowerowe wspomnienia - odcinek (15)
8 maja
Realizując postanowienia z grudnia 2014 roku, w 70. rocznicę triumfu nad niemieckim najeźdźcą o 5:10 wyruszyłem drogą 42 w kierunku wschodnim. Droga do Przedborza mija w ciszy i spokoju. Po około 40 km zaczynają się pierwsze hopki. W Rudzie Malenieckiej udaje się przebić bez problemów DK 74. Tuż przed Końskimi na 69 km pierwsza delikatna pauza. jadę dalej. W Końskich pięknie odrestaurowany zespół parkowo-pałacowy. 90 km - Stąporków. Dłuższa przerwa i zakupy w miejscowym sieciowcu. Ruszam dalej. Zaczynają selektywne podjazdy. Wjeżdżam do Skarżyska-Kamiennej i strach w oczach się pojawia jak mam się przebić po S7. Na szczęście szybko okazuje się, że za paręset metrów pojawia się ścieżka rowerowa. A i do centrum miasta nie ma potrzeby się pchać. Wyjeżdżam ze Skarżyska. Jeszcze trochę i będę na miejscu. Około 11:30 docieram do miejsca docelowego. Wąchock. Małe senne miasteczko. 



Niedaleko DK 42 pomnik mjr Jana Piwnika ps. Ponury. Chwila zadumy. Autochtoni "wyczuli" obcego. Niektórzy dziwnie się patrzą. W końcu gość robi zdjęcie pomnikowi. 



Precyzyjne kierunkowskazy sprawiają, że nie muszę pytać jak dojechać do miejsc, które chce odwiedzić. Podjeżdżam do pomnika sołtysa, którego oczywiście w Wąchocku nie ma. Ale któż z nas nie zna dowcipów o Wąchocku? 



Po przeciwnej stronie piękny zespół sportowo-rekreacyjny: zalew, skate park z prawdziwego zdarzenia, plac zabaw dla dzieci. Aż serce ściska, że w Radomsko czegoś takiego nie mamy! Zagaduje miejscowych grennkiperów czy można objechać zalew dookoła. Odpowiedź jest twierdząca. Jeden z autochtonów zaprasza mnie na czerwcowy turniej sołtysów. Jadę wzdłuż zalewu. Ładnie przygotowane zagospodarowany teren, ławeczki, stojaki dla jednośladów. Ruszam w kierunku Opactwa Cystersów. Po drodze zatrzymuje się jeszcze pod pomnikiem Mariana Langiewicza. 



Wjeżdżam na dziedziniec opactwa. Mnisi pozwalają wprowadzić Gwidonka do kruchty. Zwiedzam klasztor. Oddaję hołd mjr "Ponuremu". 



W murach klasztornych jem delikatny posiłek. Jeszcze tylko zwiedzanie przyklasztornego Muzeum i w drogę powrotną. Podjazdy pod Odrowąż robią swoje. 169 km - pojawia się kryzys. Nie ma rady. Trzeba się zatrzymać i jak to mawia Marcin uzupełnić białko i węglowodany. I dalej w drogę. Na 186 km vis a vis porannego postoju i tu się zatrzymuje na dłużej. Doładowanie akumulatorów i dalej w drogę. Zbójno na blat wskakuje 200 km. Kilka km przed Przedborzem na 213 km ostatni przystanek. Wyrównany rekord przejechanych km z ubiegłego roku. Dojeżdżam do Przedborza. To już 220 km. Od Kodręba trochę ciężko, ale to już końcówka. 
Dojeżdżam do domu 255 km! 


Komentarze

  1. Znam kawał:
    - Gdzie był najostrzejszy pies w Polsce?
    - U sołtysa w Wąchocku, jak zdechł to łańcuch jeszcze trzy dni szczekał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy ten Wąchock, mam nadzieję, że kiedyś się tam wybiorę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Imponujący kawał drogi przejechałeś, jestem pełna uznania i w duszy troszkę zazdroszczę determinacji i świetnej kondycji :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Fakt. Kawałek drogi. Na mojej liście zajmuje drugie miejsce. Tylko Kaszuby przebijając Wąchock. Ale 303 km to było ekstremalne przeżycie :)

      Usuń
  4. O jesteś z Radomska :) ja z Częstochowy :) pewnie już ją zwiedziłeś na rowerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie zaskoczę, ale nie :) Częstochowa trochę duże miasto a ja do takich ze względów bezpieczeństwa wolę nie wjeżdżać. Chyba, że z przewodnikiem :)

      Usuń
  5. Super sprawa połączyć pasje rowerową ze zwiedzaniem ciekawych miejsc. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz