Bezdrożami do litewskiej ostoi w Puńsku

Najwyraźniej dziś pogoda zamierzała się nade mną zlitować. Niby zachmurzone było niebo jak ruszałem z Augustowa, ale nie padało. Plan miałem niezbyt wymagający. Ot dojechać do Puńska a następnie do miejscowości Rutka Tartak. Początkowo jechałem drogą rowerową, z której potem miałem przejechać leśny odcinek do miejscowości Danowskie. Niestety brak jakichkolwiek oznaczeń sprawił, że na pierwszej leśnej krzyżówce skręciłem z powrotem do drogi krajowej. Na szczęście ruch nie był zbyt duży. Dopiero w Serskim Lesie z powrotem odbijam na leśne szutry. Dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że drogą główną można było jeszcze pojechać kawałek i skrócić nieco dystans. Nie mniej jednak tym razem już bez kłopotów dojechałem do miejscowości Danowskie. A dalej już drogą asfaltową pokonywałem kolejne odcinki robiąc od czasu do czasu pauzy na odpoczynek. Nawierzchnia była różna. Czasem asfalt, co pewnie czas zdarzały się i szutrowe odcinki. Monotonni nie było również z uwagi na fakt, że teren był mocno pofałdowany. Po dojeździe do drogi wojewódzkiej czekała na mnie piękna droga rowerową, którą dotarłem do miejscowości Krasnopol. Kierowałem się na miejscowość Smolany. Aby ominąć chyba jedynie znany mi skrót jechałem drogą równoległą do wojewódzkiej. Wyjechałem w Smolanach by za chwilkę skręcić na Puńsk. Niby tylko około ośmiu kilometrów, ale mocno pagórkowatego terenu. Nikt mnie jednak nie gonił, więc można było jechać dość spokojnie. W końcu dotarłem do głównego celu jaki miałem zaplanowany na dziś. Mowa o niewielkim skansenie litewskim w Puńsku. Dla mniej zorientowanych jest to miejscowość gdzie większość osób to mniejszość litewska. Bilet wstępu do skansenu czy bardziej zagrody kosztuje 10 złotych. Można zwiedzać samemu lub z przewodnikiem. Warto obejrzeć krótki film o mniejszości litewskiej oraz o samej gminie. Przy okazji pozdrawiam panią Skaiste z obsługi skansenu. 


Trochę szkoda, że zamknięty jest drewniany zajazd położony tuż przy zagrodzie. Aby skosztować lokalnej kuchni trzeba pojechać do centrum miejscowości. Oczywiście nie odmówiłem sobie spróbowania znakomitych kartaczy i jakiegoś litewskiego napoju. Czas miałem bardzo dobry a do miejscowości Rutka Tartak jakieś 20 kilometrów. Oczywiście nie zamierzałem jechać główną drogą tylko bocznymi. Szczerze to trochę nie spodziewałem się, że cały ten teren będzie usiany mniejszymi lub większymi pagórkami. Momentami można było się zmęczyć gorzej jak w górach. Tak sobie jechałem przez kolejne miejscowości, a właściwie to bezdroża gdzie było widać jedynie pasące się krowy. Droga ponownie w większości była asfaltowa choć i szutrów nie brakowało. Warto dodać, że na pewnym odcinku jechałem bardzo blisko litewskiej granicy. W pewnym momencie dopytuję młodych cyklistów jadących z naprzeciwka czy dobrze jadę na miejscowość Rutka Tartak. Chłopaki stwierdzili, że tak, ale w sumie pokażą mi skrót. Pojechaliśmy więcej spory kawałek szutrowymi drogami aż dotarliśmy do drogi, którą miałem w planach. Faktycznie nieco drogi zaoszczędziłem. Dziękuję chłopakom i ruszam na ostatni odcinek. W sumie to praktycznie byłem już na miejscu. Zatrzymuję się jeszcze na posterunku Straży Granicznej. Pytam czy można dojechać do trójstyku granicznego. Okazuje się, że tak choć już pod sam słupek niestety nie. Dystans w jedną stronę około 20 kilometrów. Krótko mówiąc trochę za dużo, choć na upartego pewnie dałbym radę. Ale niby po co? W końcu będzie pretekst aby jeszcze w te tereny powrócić. Docieram więc do agroturystyki gdzie wita mnie bardzo sympatyczny właściciel. 

Komentarze